~***~
-Wszystko okej?- słyszę szept Justina, który wchodzi do łazienki. W tej chwili czuję wstyd. Stoję naga, wpatrzona w odbicie lustrzane. Przysuwam się jeszcze bliżej umywalki i proszę Boga, żeby Justin sobie poszedł. Jednak on pewnym krokiem- również nagi, idzie w moją stronę. Patrzy na mnie w odbiciu, a na twarzy maluje się seksowny i leniwy uśmiech. Nagle jego dłonie zaczynają sunąć od bioder w górę i w dół. Nie odrywa jednak wzroku ode mnie i obserwuje moją reakcję. Na skórze pojawia się gęsia skórka, ale ani drgnę. Wzrok wbity mam w jego tęczówki i ani mi się śni spojrzeć gdzieś indziej. Nagle jego dłonie wędrują do szyi i kolejno paznokciem trafia w każdą malinkę.
-Jesteś taka pyszna, że to- i znów dotyka następnej- to nie wszystko, co chciałem ci zrobić.- mruczy pod uchem i uśmiecha się przy tym. Wywracam oczami i chwytam ręcznik, który jest nieopodal. Okręcam się nim i odwracam w stronę szatyna.
-Możesz wyjść? Chcę się wykąpać.- trzepoczę rzęsami i przeskakuję z nogi na nogę. Justin nadal stoi pewny siebie przede mną i wcale nie wygląda mi na zawstydzonego. -Proszę...- nalegam dalej, a on kręci głową i wychodzi. Tym razem idę zamknąć drzwi i wchodzę szybko pod prysznic. Dziesięć minut później stoję znów przed lustrem, a w głowie panuje chaos. Nie wiem, jak określić swoje uczucia. Ciągle słyszę jego szept przy dekolcie i leniwy tekst wymykający się z jego ust: "jesteś idealna". Dobra bajerka, panie Bieber. Nie ma co!
Wchodzę do sypialni, rozglądam się i napotykam zwariowane tęczówki Justina. Zamykam nieświadomie otwartą buzię i odwracam się na pięcie. Witam w garderobie i znów szukam ciuchów, w które mogłabym się ubrać. Chwytam bluzę, t-shirt, jeansy i conversy. Przebieram się i kieruję się do toaletki. Justina aktualnie nie ma, więc zaczynam w bardzo szybkim tempie nakładać na siebie podkład, puder i inne specyfiki, które pomogą mi zatuszować złośliwe znamienia.
-Oh, widzę, że się wstydzisz tego, że ktoś cię tak pieści...- śmieje się nagle, a ja podskakuję w miejscu. Mrugam parę razy i przełykam ślinę.
-Nie wstydzę, raczej boję reakcji mojej siostry.- odpowiadam pewna siebie i wstaję z siedzenia. Od razu przeszywa mnie dreszcz, kiedy uświadamiam sobie bardzo oczywistą rzecz, o której prawdopodobnie zapomnieliśmy wczoraj. Z szoku z powrotem siadam na miejscu i patrzę na parkiet pod stopami.
-Justin?- szepczę. -Czy ty się zabezpieczyłeś?- pytam ledwo słyszalnie, na co on wybucha głośnym śmiechem. Chwyta się za brzuch i pochyla do przodu, nie mogąc się powstrzymać.
-Czy ty masz mnie za idiotę? Bachor to ostatnie, czego bym teraz chciał.- śmieje się i zarzuca na siebie koszulkę. Czuję się dziwnie nie tylko dlatego, że ten oto facet ze mną spał, ale dlatego, że nie wiem, jak się zachować dalej. Mam mętlik w głowie, co wcale nie pomaga w takich chwilach.
-Po prostu musiałam wiedzieć.- zruszam ramionami, lekko zawstydzona pytaniem i bawię się palcami u rąk.
-Muszę spadać, mam parę spraw do załatwienia.- chwyta mój podbródek i uśmiecha się od ucha do ucha. -Cieszę się, że poszłaś na ten układ, skarbie.- dodaje i stuka palcem w nos. Następnie macha mi i wychodzi, a ja nadal wzrok wlepiony mam w miejsce, gdzie widziałam go po raz ostatni. W sumie bardzo mi się podobało to, co wczoraj robiliśmy. W życiu nie miałam takiej pewności siebie, by kogokolwiek prowokować swoim ciałem. Nigdy nie robiłam tego przy Nathanielu. Zazwyczaj byłam tą, do której ciężko się dostać, bo się szanuje itd. A tu co? Wystarczyła jedna noc, więcej alkoholu, a poszłam do łóżka z kimś, kogo zupełnie nie znałam. Po jakimś czasie postanowiłam to powtórzyć, by wiedzieć, jak to jest.. Chyba wariuję.
Resztę popołudnia spędzam na leżeniu w łóżku i oglądaniu seriali. Nie wiem, dlaczego, ale ciągle sprawdzam telefon z nadzieją, że otrzymam jakiegoś SMS'a. Kiedy mija szósta wieczorem i nie dociera do mnie żadna wiadomość, czuję pustkę. W końcu wyłączam wszystkie urządzenia i wlepiam wzrok w ścianę na przeciwko. Wtedy do pokoju wchodzi Jenny.
-Patrz, co mam!- piszczy na wstępie z kopertą w ręku. Podbiega do łóżka, rzuca się na nie i wręcza mi ją. Podekscytowana czeka, aż ją otworzę, więc nie zwlekając, robię to. Oczom ukazuje się podwójne zaproszenie na MET galę, która odbędzie się 4 maja. Źrenice rozszerzają się, kiedy widzę gruby, wytłuszczony napis "SELENA MARIE GOMEZ". Dodatkowo na mniejszej karteczce napisane jest, że mile widziane jest przyjście z osobą towarzyszącą. To dla mnie przełomowy moment. Wyglądać jak księżniczka i pokazać się wśród wielkich gwiazd- na to czekałam już od bardzo dawna. Wreszcie mój sen się spełnia.
-Nie wierzę!- piszczę i rzucam się na szyję siostry. Ta mną potrząsa i mocno przytula, również krzycząc z radości.
-Dla kogo drugie zaproszenie?- pyta, a ja wzruszam ramionami, udając, że nie wiem.-Nie mów, że pójdziesz z Taylor!- woła oburzona, a ja marszczę czoło, w ogóle o niej nie myśląc. -To kto?
-No mówię, że nie wiem.- wydymam usta i wachluję się kartką papieru. Ja i Justin... Co?! Nie, Gomez, o czym ty myślisz?! krzyczy podświadomość i zwęża oczy. Eh... W sumie co ja sobie wyobrażam? Zresztą nic mnie z nim nie łączy, więc mam go w dupie. Oh, doprawdy? znów odzywa się głos i trzepocze długimi rzęsami. Mały diabełek, który siedzi na lewym ramieniu kręci malutkim ogonkiem w tę i z powrotem z cwaniackim uśmiechem na twarzy.
-Dobra, zostawiam cię samą, zastanów się z kim pójdziesz i nie czekaj do ostatniej chwili.- wstaje i wychodzi, a ja nadal wzrok wlepiony mam w kawałek papieru. Śledzę wzrokiem na nowo każde słowo i wciąż do mnie nie dociera, że dostałam zaproszenie na tak poważną galę. I w co ja się teraz ubiorę? 14 dni to naprawdę niewiele...
~***~
Poniedziałek...Ah, jak ja go nienawidzę. Znów muszę patrzeć na te zawistne twarze i słuchać tej samej paplaniny nauczycieli. A gdyby tego było mało, to na dodatek cała szkoła plotkuje na mój temat. Przewodnicząca chyba jest o to zazdrosna, bo ciągle mierzy mnie wzrokiem. Maria uwielbia być w centrum zainteresowania i kiedy świat nie kręci się wokół niej, dostaje białej gorączki. Spokojnie, kochana, z miłą chęcią bym się zamieniła miejscami. Nie mam nastroju na wysłuchiwanie plotek wyssanych z palca.
-I z kim pójdziesz?- pyta Taylor, kiedy mówię jej o zaproszeniu na MET galę. Wzruszam ramionami i odrzucam długie włosy do tyłu. -A sesja? Kiedy ją dokończycie?- robię to samo, a Swift wydaje się być zdekoncentrowana. Udaję, że nie widzę jej reakcji i znów zaczynam czytać temat, z którego zapowiedzieli nam kartkówkę. Dzwoni dzwonek, więc wchodzimy do klasy. Zajmuję swoje miejsce i wyjmuję zeszyt. Czuję wibracje w telefonie, więc pospiesznie to sprawdzam. Justin nie odezwał się od soboty, więc w głębi duszy proszę Boga, aby ta wiadomość była od niego.
Uśmiech mimowolnie wita na mojej twarzy, a ręce rwą się, by odpisać na SMS'a.
OD: Justin
GODZ: 10:36
Możemy się spotkać? Chciałbym porozmawiać.
OD: Ja
GODZ: 10:36
Pewnie. Kiedy?
Zrywam się z miejsca, kiedy nie ma jeszcze profesora. Zabieram swoje rzeczy i nie tłumacząc się przyjaciółce, wychodzę z klasy. Mknę przez korytarz, aż docieram do wyjścia i od razu dostrzegam ten czarnego Dodga Chargera. Z auta wysiada Justin i od razu uśmiecha się do mnie od ucha do ucha. Ma na sobie biały t-shirt, który jest na tyle luźny, ze widać krzyż, który ma wytatuowany na klatce piersiowej, do tego jeansowa kurtka ze skórzanymi rękawami, czarne spodnie i białe buty. Ręce wsadza do kieszeni, wcześniej poprawiając okulary przeciwsłoneczne na nosie. Kiedy jest już blisko, rozkłada ramiona i mocno mnie nimi otula.
OD: Justin
GODZ: 10:37
Już. Stoję pod szkołą.
-Dzień dobry, proszę pani.- mówi do ucha i głaszcze po plecach.
-Dzień dobry, proszę pana.- chichoczę i wdycham przepiękny zapach perfum. Zdecydowanie mój faworyt! -O czym chciałeś pogadać?
-Kolega zaprosił mnie na domówkę, a nie chce mi się iść samemu.- chwyta mnie za rękę i podnosi do góry, a następnie gładzi kciukiem kostki. -Pójdziesz ze mną?- pyta i składa delikatny pocałunek w miejscu, gdzie przed chwilą był jego palec.
-Justin jest poniedziałek, jutro szkoła.- wzdycham i przeskakuję z nogi na nogę. -Naprawdę sporo opuściłam, a zbliża się koniec roku.
-Shawty, ale ty i tak jesteś mądra i niesamowita. Udowadniać tego ocenami nie musisz.- puszcza moją dłoń i nadal patrzy mi w oczy.
-Tobie nie, rodzicom tak.- wzdycham i odwracam głowę w drugą stronę. Wiem, że źle robię stojąc tu, a nie pisząc kartkówkę. Opuściłam już tak dużo godzin....
-Nie przejmuj się! To ostatni rok, a potem pójdziesz na studia.
-Właśnie, Justin. To ostatni rok, więc nauka jest najważniejsza. Chcę się dostać na dobre studia, żeby potem mieć dobrze płatną pracę.
-Zarabiasz swoją buźką, kochanie.- uderza mnie w nos z uśmiechem na ustach.
-Nie zarabiam tyle, by móc się samej z tego utrzymywać.
-Bo się uczysz. Zobaczysz w wakacje, jak ci pójdzie.- wzrusza ramionami i łapie mnie pod ramię. -To jak?
-Niech ci będzie.- wzdycham i wchodzę do auta, a on zajmuje miejsce obok. Zaczynamy jeździć bez celu po mieście, a ja całkowicie odcięłam się od rzeczywistości. Znów zapomniałam o szkole i o tym całym zamieszaniu wokół niej.
-Gdzie jedziemy?- pytam, a Justin jedynie się uśmiecha. -Okeej...cicho ciemny się znalazł.- wzdycham i otwieram okno. Ciepłe powietrze wpada do środka, a ja momentalnie czuję już lato. Nie mogę się go doczekać, to będzie coś fantastycznego.
Auto się zatrzymuje, a ja rozglądam się dookoła. Jesteśmy na parkingu przed Mostem Brooklyńskim. Justin otwiera tylne drzwi i wyciąga ze środka aparat.
-Po co ci on?- unoszę brew, a on wzrusza ramionami.
-Musimy dokończyć sesje.- zatrzaskuje drzwi i rusza w stronę mostu. Dorównuję mu kroku i obserwuję przechodniów.
-Nie sadzę, żebym była odpowiednio ubrana na zdjęcia.- przygryzam wnętrze policzka i wlepiam wzrok w lakierkowe buty.
-Co proszę? Ta mini podkreśla twoje nogi, a koszula i krawat sprawia, że wyglądasz na słodką dziewczynkę.- zatrzymuje się i lustruje mnie od stóp do głów. -Te okularki też ci pasują, mała.- poprawia je i puszcza mi oczko. Czuję się dziwnie, kiedy na mnie tak patrzy. Odwracam głowę w bok i odgarniam kosmyk włosów za ucho.
-Zostań tak, będzie dobre ujęcie.- flesz oślepia prawe oko przez kilka sekund. Chwilę potem Justin staje przede mną i znów cyka mi parę zdjęć. Chwytam włosy, by nie zakrywały twarzy i pozuję. Chwytam barierkę, uśmiecham się szeroko, unoszę jedną nogę do góry i cieszę się z tej chwili. Kiedy kończymy, Justin pokazuje mi efekty pracy. Zdjęcia wyszły oszałamiające. Już dawno nie byłam tak zadowolona z sesji, jak dziś.
-Dziękuuuję!- wołam i rzucam mu się na szuję, po czym składam szybki pocałunek na jego policzku.
-Awww, nie ma za co.- przygryza dolną wargę w uśmiechu i patrzy na mnie. -A teraz chodź, idziemy coś zjeść.- wywracam oczami a potem dorównuję kroku szatynowi i idziemy do auta. Zatrzymujemy się przy pierwszej lepszej budce z jedzeniem i jedziemy dalej.
W końcu spacerujemy po Brooklyn Bridge Park i gawędzimy, skubiąc po kawałku długich żelek.
-Więc jesteś z domu dziecka?- pytam, aby się upewnić.
-Tsa... Musimy o tym gadać?- skrzywia się, a ja wzruszam ramionami. -Mama mnie zostawiła, bo nie dawała rady z wychowaniem mnie. Dziadkowie chcieli jej pomóc, ale ona nie chciała mnie. Wiesz, tu koło się zamyka.- mówi spokojnie, patrząc przed siebie. Mimo, że sprawia pozory spokojnego, to i tak widzę, że strasznie go to boli. -Trafiłem do domu dziecka i takiego małego gnojka postanowił zaadoptować pewne małżeństwo Bieber. Żona mu zmarła, został sam ze mną i...- przerwał na chwile, nie wiedząc, czy może kontynuować. -Zrobił się pojebany. Tak po prostu. Dlatego się od niego wyprowadziłem i działam na własną rękę.- kończy, a ja mrugam zszokowana. Pierwszy raz widzę osobę, która tak wiele przeszła, a mimo wszystko wydaje się być normalnym człowiekiem. -A ty?
-Co ja?
-Dlaczego ci tak bardzo zależy na tym, żeby udowodnić rodzicom, że jesteś inteligentna poprzez szkołę?
-Od dziecka zapisywali mnie na różne kursy, zajęcia dodatkowe i tak dalej... Ale wszystko to, co oni próbowali mi dopisać jako hobby, stawało się nagle czymś, czego nienawidzę. Zawodziłam ich niejednokrotnie przez to, bo zawsze robiłam im siarę na koniec. Nie chciałam im się przyznać do tego, że mnie to nie interesuje. Uważali mnie za ofiarę losu, która nic nie potrafi. Dlatego szkoła to jedyne miejsce, gdzie mogę udowodnić, że jestem mądra.- wzdycham ciężko i prostuję swoją posturę.
-Widzieli kiedyś twoje zdjęcia?
-Nie.- kiwam przy tym głową, na co Justin się zatrzymuje i marszczy brwi.
-Gdyby tylko zobaczyli, jak wielki jest w tobie potencjał, nigdy w życiu nie powiedzieliby, że jesteś ofiarą losu!- krzyczy i wyrzuca z frustracji ręce w górę.
-Jenny próbowała. To nic nie daje.- bąkam i wyrzucam papierek do kosza. Obserwuję jak ludzie uprawiają różne sporty i odpoczywają przy tak pięknej pogodzie.
-Nie pochwalili cię?
-Nie widzieli ich. Nie chcą.- mówię szybko. -Proszę, nie rozmawiajmy już o tym.- rzucam i odwracam głowę w bok. Czuję, jak pod powiekami zbierają się pierwsze łzy. Jestem twarda! Zawsze, pamiętaj Gomez!
Wsiadamy do samochodu, a Justin odwozi mnie do domu. Dziękuję mu za tak wspaniale spędzony dzień i przytulam go na pożegnanie. Nie wiedziałam, że z niego taki wspaniały facet, kiedy przed nikim się nie popisuje.
-Pojadę z tobą na tą imprezę.- wzdycham, kiedy odpinam pas.
-Przyjadę o szóstej.
Od autorki: Hejka naklejka! Obserwatorów wzrosło, co mnie meega cieszy. Teraz liczę na to, że komów będzie jeszcze więcej. Obyście mnie nie zawiedli, bo ja tu specjalnie dla Was rozdział napisałam, a jestem chora! Haha nie no, żartuję- pisanie to czysta przyjemność :) Co sądzicie o rozdziale? Podoba się? Czekam na Wasze komy. Szablon, który tutaj jest, NIE JEST oficjalny, czekam na niego, bo złożyłam zamówienie na innej stronce. Nie zanudzam. KOMENTUJCIE MISIE! ♥
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Mega ;)
OdpowiedzUsuńCudny rozdział . Czekam nn ❤️❤️
OdpowiedzUsuńNiesamowity ;) czekam na next :D
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział! Kolejna noc, którą Selena spędzi w domu Justina? Kolejny "pierwszy raz", bo może jej coś umknęło?:D Uhuhu! Nie mogę się doczekać następnego. xx Monia
OdpowiedzUsuńŚwietny ❤️❤️
OdpowiedzUsuńCudowny *-* Czekam nn <3
OdpowiedzUsuńŚwietny! Pisz szybko nn ♥
OdpowiedzUsuńZakebiste kocham to czekam na nn ��
OdpowiedzUsuń