niedziela, 24 lipca 2016

Rozdział 31.


~***~

Unoszę puszkę piwa w górę i wznosząc toast przybijam ją do innych. Impreza trwa w najlepsze, wszyscy tańczą i bawią się, jak gdyby jutra miało nie być. Dochodzi już 2 w nocy, a pojedyncze przypadki śpią po kątach w każdym pomieszczeniu domu.
-Świetna impreza Brian, dzięki za zaproszenie!- dwie blondynki podchodzą do wytatuowanego przyjaciela i trzepoczą rzęsami w jego stronę, próbując być seksowne. Jedna chwieje się w przód i w tył, a druga podtrzymuje ją ręką, chcąc nawiązać dłuższy kontakt z Brianem. Ten odpowiada uśmiechem i rzuca krótkie "dzięki". -Może wyskoczymy jutro na jakiegoś drinka?
-Jutro wracam do mojego miasta, sory.- wzrusza ramionami, a mina jednej z nich doprowadza mnie do śmiechu. Odwracam się do nich plecami i cicho chichoczę. Czy ja też tak wyglądam, kiedy widzę przystojnego faceta, próbuję go poderwać, a on mnie olewa?
-Śmieszku, nie jesteś zmęczona?- męskie ramiona owijają się wokół mnie i mocno obejmują. Odwracam się do niego twarzą i zarzucam ręce na jego kark.
-Może troszeczkę.- wzruszam ramionami i składam delikatny pocałunek na jego policzku.
-To chodź spać.- mówi, idąc w tył i ciągnąc mnie za sobą.
-Nie, jest za głośno.- mruczę, wtulając się w niego. Nagle unosi mnie do góry, a ja w ostatniej chwili obejmuję go udami w pasie. Kieruje nas na górę. Wchodzi po schodach bez żadnego znaku zmęczenia. Jedną ręką przytrzymuje mnie za pupę, a drugą otwiera drzwi do swojej sypialni. Delikatnie układa na łóżku i przykrywa kołdrą.
-Po pierwsze: chcę iść zmyć to gówno z siebie, a po drugie: chcę się przebrać w coś wygodnego.- protestuję, a on unosi ręce w górę i usuwa się z drogi. W mgnieniu oka biorę prysznic i zakładam jego koszulkę oraz majtki. Kiedy wracam, Justin stoi przed lustrem i wyciera mokre włosy. Jedyne, co na sobie ma, to ręcznik, który z trudem utrzymuje mu się na biodrach. Kiedy dostrzega mnie w lustrze uśmiecha się i rzuca ręcznik na podłogę.
-Fajna koszulka.- mówi, kiedy się odwraca. Pozwalam sobie przez moment popatrzeć na jego brzuch i dróżkę miłości.
-Wiem. Zabrałam jakiemuś przypadkowemu kolesiowi.- wzruszam ramionami obojętnie i ruszam w stronę łóżka.
-Przypadkowemu? Huh! Przystojny chociaż?- unosi brew i kieruje się do otwartej komody. Wyjmuje z niej bokserki i na moich oczach zrzuca z siebie ręcznik. Bez skrupułów pozwalam sobie na szybkie oględziny. Najseksowniejszy tyłek jaki w życiu widziałam, koniec, kropka. -Halo!- woła, kiedy nie odpowiadam na pytanie. Oboje wybuchamy śmiechem, a Justin kładzie się obok. Gasi lampkę i odwraca się w moją stronę. -Przystojny?
-Jak cholera. Dlatego mam jego koszulkę. Chociaż tyle mi po nim zostało.- wydymam usta, a on składa na nich pocałunek.
-Dobranoc słońce.- mówi cicho, a ja zamykam oczy i opieram się na jego torsie. Muzyka i śmiechy jednak są tak głośne, że po kilku minutach nie wytrzymuję. Dźwigam się do góry i wzdycham wściekła.
-Kładź się.- mówi, klepiąc poduszkę.
-I tak nie zasnę.- burczę zła.
-Połóż się na brzuchu, sprawię że zaśniesz.- rzucam krótkie spojrzenie w jego stronę, a on czeka, aż to zrobię. Posłusznie robię to, co mówi. Nagle jego dłonie dźwigają koszulkę w górę.
-Nie, nie będziemy się kochać.- od razu uprzedza. -Chyba, że chcesz.- dodaje z nadzieją, a ja jęczę wciskając głowę w poduszkę. -Rozumiem, że nie, okej.- śmieje się i podciąga ją jeszcze wyżej. Ostatecznie podnoszę się do góry i ściągam ją całkowicie. Zamykam oczy i relaksuję się, a Bieber w tym czasie jeździ w górę i w dół paznokciami. Najlepsza przyjemność, jaką facet może zrobić kobiecie, to mizianie. Nawet nie wiem kiedy, zasypiam. I nawet ten hałas mi w tym nie przeszkadza.

Dlaczego to, co dobre, tak szybko znika? Czemu czasem czas nie może zatrzymać się w miejscu, abyśmy mogli cieszyć się tym co teraz jest? Patrzę po raz ostatni na willę i już tęsknię za chwilami, jakie tutaj przeżyłam. To miejsce będzie mi przypominało, jak wiele musiałam przejść, aby w końcu zrozumieć, że liczy się chwila i ludzie wokół.
-Wrócimy tu jeszcze.- Justin ujmuje moją dłoń, która leży swobodnie na moim udzie. Spoglądam na moment na niego, a potem ponownie na dom.
-Mam nadzieję, że za niedługo.- mówię cicho i ściskam rękę. Patrzę na ostanie wyjeżdżające auto z parkingu. Podążamy zaraz za nim. Brian wyskakuje z samochodu i zamyka bramę. Wbija kod i włącza automatycznie wszystkie alarmy. Wsiada z powrotem do samochodu i wszyscy zaczynamy jechać. Przed nami bardzo długa podróż. Tym razem się nie zatrzymujemy w żadnej miejscowości. Mkniemy bezpośrednio do Nowego Jorku, dlatego każdy pasażer jest dziś kierowcą. Najtrzeźwiejsi, czyli ci, co poprzedniej nocy nie pili w ogóle, jadą jako pierwsi. Justin ma jechać przez 7 godzin, potem ja jadę przez 4 i przez resztę czasu prowadzi Brian.

Po prawie dwudziestu godzinach męczarni dojeżdżamy do Nowego Jorku. Budzę delikatnie Justina, który śpi mi na kolanach i informuje go, że jesteśmy prawie na miejscu. Mężczyzna od razu dźwiga się w górę, a ja swobodnie poruszam nogami. Pragnę wysiąść z tego auta, wziąć prysznic i rzucić się na łóżko. Jest środek nocy, parę typków krząta się po 38 alei, ledwo utrzymując na nogach.
-Oh, jak ja kocham to miejsce.- mówię ironicznie i wzdycham. Przesiadam się z Brianem, kiedy wysiada pod swoim domem. Przytulam go na pożegnanie i dziękuję za wspaniałe wakacje.
-To najlepsze, co mogło mi się przytrafić. Dziękuję, naprawdę.- szepczę, próbując się nie rozpłakać.
-Masz klucze, możesz tam jechać kiedy tylko chcesz. Tylko pisz wcześniej o kod, bo często go zmieniam, a wierz mi, nie chcesz trafić tam do pierdla. O ile Miami jako miasto jest świetne, tak więzienia już nie. Wiem, co mówię.- śmieje się i przytula mnie jeszcze raz. -Trzymaj się siora. Do zobaczonka.- odchodzi i macha nam jeszcze. Wsiadam na miejsce kierowcy  i odpalam silnik.
-Śpij jeszcze.- mówię do Justina spoglądając na niego we wstecznym lusterku. On tylko coś mamrocze i obraca się ponownie na siedzeniu. Tak, jak myślałam- dalej śpi. Podjeżdżam jeszcze do McDrive i kupuje nam kubełek kurczaków. Rzucam jedzenie na miejsce pasażera i mknę najszybciej jak się da do mieszkania. W końcu parkuję samochód i odwracam się do tyłu. Justin śpi jak zabity. Wysiadam i jedyne, co ze sobą zabieram to torebka, jedzenie i dokumenty. Otwieram tylne drzwi i wzdycham, kumulując w sobie ostatki sił. W końcu pochylam się do przodu i podnoszę go z całych sił. Nagle on się budzi i przyciąga mnie do siebie. Oboje upadamy z powrotem na miejsca i zaczynamy się śmiać.
-Głupia jesteś? Wystarczyło mnie szturchnąć trzy razy to bym się obudził. A ty mnie dźwigasz. Życie ci nie miłe?- mówi, obejmując mnie mocno w pasie.
-Nie pierdól, tylko idziemy, bo w torbie mam jedzenie, które zaraz się wywali.- podnoszę się do góry i wysiadam z samochodu. Justin robi to samo, po czym zamykamy je i ruszamy do domu.
Piąta pięćdziesiąt siadamy w salonie. Oboje jesteśmy wykończeni podróżą i jedyne, o czym myślimy, to sen. Wyjmuję jednak kubełek kurczaków i daję go Justinowi.
-Idę się wykąpać.- wstaję z kanapy i pospiesznie ruszam do łazienki. Nie mija dziesięć minut, a ja już jestem w łóżku i praktycznie zasypiam. W głowie mam jednak tylko jedną myśl: jutrzejszy dzień będzie dniem powrotu Seleny Gomez do żywych.

Budzę się całkowicie wypoczęta. Przez chwilę nawet mam wrażenie, że cały ten wyjazd to jeden, wielki sen, bańka pęknie i okaże się, że wspaniały czas, jaki tam spędziłam, to tylko wytwórnia mojej wyobraźni. Jednak kiedy odwracam się na drugi bok dostrzegam smacznie śpiącego Justina. Włosy ma we wszystkie strony, a twarz jest całkowicie rozluźniona. Jego ręka spoczywa na mojej tali, a noga na udach. Jestem przyszpilona do łóżka. Nie mogę się ruszyć, a słońce, które świeci mi prosto w oczy wcale nie ułatwia sprawy. Kropla potu spływa wzdłuż skroni, a potem ginie w mięciutkiej poduszce. Nie mogąc dłużej wytrzymać upału, delikatnie zdejmuję z siebie jego rękę, a następnie wyślizguję się spod jego nogi. Ruszam do kuchni i przygotowuję śniadanie. Oficjalnie włączam swój stary telefon i loguję się na portale społecznościowe. Przeglądam się w przedniej kamerce i ostatecznie robię sobie selfie. Wstawiam je na instagrama, twittera i facebooka. Wszędzie daję ten sam podpis. "Wróciłam." 
Nie ma w czym szaleć. W końcu nie było nas trochę czasu w domu. Lodówka praktycznie świeci pustkami, ale złapałam ostatnie jajka i przygotowałam dużą jajecznicę. Siadam na krześle przy wysepce kuchennej i jem swoją porcję. Do kuchni w tej samej chwili wita zaspany Justin. Przeciera oczy i ziewa, a następnie spogląda w moją stronę.
-Dzień dobry księżniczko.- uśmiecha się i podchodząc do mnie, ujmuje twarz i całuje w czoło.
-Dzień dobry, śniadanko czeka.- informuję i wskazuję na talerz. On od razu siada i zabiera się za jedzenie. -Jako, że wróciliśmy na stare śmieci i trochę się pozmieniało...- chrząkam i poprawiam się na krześle. -to mam ci do przekazania parę rzeczy.- kontynuuję. -Po pierwsze: rozglądam się za własnym mieszkaniem, po drugie muszę kupić auto i po trzecie: wracam do swojej branży. Po prostu czas dorosnąć i ruszyć dalej.- kończę i spoglądam na reakcję Justina.
-Dobrze, więc...- teraz on się prostuje i wlepia wzrok prosto w moje oczy. -Po pierwsze nie możesz mieszkać sama, nie po tych wszystkich przejściach. Mieszkasz ze mną, u mnie i nie kombinujmy, proszę. Nie chcę nocami odchodzić od zmysłów, czy u ciebie wszystko w porządku. Po drugie samochód mogę ci dać mój.
-Absolutnie.- przerywam stanowczo.
-Dobrze, w takim razie wybiorę ci takie, żeby ci się krzywda nie stała.- kontynuuje stanowczym tonem głosu. -A po trzecie cieszę się, że wróciła ta dawna Selena, która była na początku. Obrastasz w piórka, księżniczko.- uśmiecha się dumnie, a ja wzruszam ramionami.
-W końcu kiedyś trzeba ruszyć dalej.- mówię. -Ale co do mieszkania, to już zdecydowałam, Justin. Nie mogę mieszkać u ciebie, bo stać mnie na to, żeby mieszkać na swoim, a troszkę przerwy nam się przyda.
-Jesteśmy ze sobą może trzy dni i już ci się nudzę?- unosi brew zaskoczony, a ja kręcę głową.
-Nie o to chodzi. Po prostu chcę mieć swoje mieszkanie i tyle. Ten temat nie podlega dyskusji.- kończę śniadanie i wstaję od stołu.
-Ale pomagam ci je wybrać, jasne?- obserwuje mnie, a ja tylko kiwam głową. Nagle mój telefon zaczyna dzwonić, więc pospiesznie odbieram. Dzwoni jedna z lokalnych telewizji. Chcą przeprowadzić ze mną wywiad. Mam opowiedzieć o tym, przez co przeszłam przez ostatni rok. Nie jest to najlepszy pomysł, ale mimo wszystko godzę się. Od czegoś muszę zacząć.
Ruszam do swojej starej sypialni. W między czasie piszę SMS'a do rodziców, że dojechałam do domu cała i zdrowa i że może wpadnę po południu na kawę. Przeglądam ciuchy i dochodzę do wniosku, że muszę iść na zakupy. I od razu do fryzjera, aby podciąć końcówki. Telefon nie przestaje dzwonić, bo już po kilku minutach od ostatniego połączenia, mam kolejne. Tym razem dzwonią w sprawie sesji zdjęciowej dla magazynu "V". Od razu się zgadzam. Sesja ma odbyć się jutro o 10 w Queens.
-Puk, puk.- Justin wchodzi do pokoju i siada na łóżku. -Co robisz?
-Szukam czegoś, w co mogę się ubrać. Widać, że miałam depresje. Te  ciuchy są beznadziejne.- rzucam skórzaną sukienką w jego stronę, a on ją unosi do góry.
-To jest seksowne.- wzrusza ramionami, a ja mrużę oczy i duszę go na odległość. -No co?!- woła rozbawiony, a ja tylko kręcę głową i ostatecznie biorę do ręki zwiewną, białą sukienkę do połowy ud z rozcięciami po bokach. Do tego robię sobie kucyka i muskam usta matową szminką.
-Zbieraj się Bieber!- wołam i wkładam czerwone, krótkie conversy. -Jedziemy do fryzjera. Ty też.- podchodze do niego i składam szybki pocałunek, aby nie mógł protestować.
-Nie, ja nie jadę.- mówi, a ja ponownie go całuję. -Nie.- tym razem przygryzam wargi i lekko je ciągnę w swoją stronę. Z ust wylatuje głęboki, gardłowy jęk, a ja wiem, że jeszcze chwila i nigdzie nie pojedziemy. Bieber podwija sukienkę do góry i chwyta mnie za pośladki, a ja ponawiam pocałunek. Siadam na nim i zaczynam mierzwić włosy.
-Koniec tego dobrego, jedziemy.- w końcu wstaję i chwytam go za rękę. W ostatniej chwili chwytam okulary przeciwsłoneczne i torebkę. Czekam pięć minut, zanim on się ogarnie i wychodzimy. Czas na zmiany!
Kiedy zjawiam się w drzwiach mojego dawnego fryzjera, mężczyzna niemal rzuca się na mnie i mocno przytula.
-Tak dawno cię kochanie nie widziałem! Słyszałem bardzo wiele i niesamowicie się bałem, ale cieszę się, że już wszystko gra.
-Oj tak, wracam do normalności.- śmieję się i ciągnę bliżej Justina. -Musisz nam pomóc. I ja muszę coś zmienić i Justin.
-To jest..
-Tak, mój chłopak.- wyprzedzam pytanie i się śmieję. Jacob sadza nas na krzesłach i prezentuje różne fryzury. Po 10 minutach zaczyna działać najpierw z Justinem. Co się okazuje, rozjaśnia mu włosy, przycina po bokach i zostawia długą grzywę. Efekt końcowy jest niesamowity. Wygląda bosko.
-Za kare zapuszczam wąsa.- śmieje się i przegląda się w lustrze. -Nie jest źle, ale nie wiem, czy przeboleje to, że miałem farbowane włosy.
-Przeżyjesz.- śmieję się i siadam na jego miejscu. U mnie pierwsze co, to nanoszona zostaje farba. Potem podcinane są końcówki, a na końcu robiona jest grzywka. Kiedy Jacob kończy, nie mogę się na siebie napatrzeć. Wyglądam cudownie.
-Boże, ty naprawdę działasz cuda.- mówię, dotykając mięciutkich kosmyków.
-Do usług, jak zawsze.- uśmiecha się, a ja wręczam mu gotówkę.
-Nie, Gomez, nie żartuj. Nie będę brać od ciebie pieniędzy, na pewno nie dziś. Cieszę się, że ze mnie nie zrezygnowałaś i do następnego, no!- woła i dosłownie wypycha mnie ze swojego studia. Chichoczę i po raz ostatni oglądam się za siebie, aby mu pomachać. Jacob to naprawę wspaniały człowiek. Kiedy tylko miałam gorsze dni z Archibaldem wiedziałam, że on zawsze mnie wysłucha i będzie jak taka nastolatka, która go zmiesza z błotem a mi powie, że stać mnie na kogoś lepszego.
Patrzę na Justina, który bacznie mnie obserwuje. Marszczę brwi i uśmiecham się do niego, nie za bardzo rozumiejąc czemu się tak przygląda.
-No co?- pytam w końcu, na co mężczyzna wzrusza tylko ramionami. Wsadza dłonie do kieszeni i wbija wzrok we mnie po raz setny odkąd wyszliśmy z salonu.
-Pięknie wyglądasz.- rzuca w końcu, a ja wywracam oczami i lekko uderzam go w klatkę piersiową.
-Głupek.- mówię i zaczynam iść przed siebie. Justin dorównuje mi kroku i oboje zaczynamy iść ulicami Manhattanu. Po godzinnym spacerze postanawiamy udać się do biura nieruchomości, aby ktoś przygotował dla mnie folder z dostępnymi mieszkaniami. Kobieta jest bardzo miła i w przeciągu 10 minut otrzymuję stertę kartek w ładnej oprawie.
-Jeśli ma pani jakiekolwiek pytania, proszę śmiało do mnie dzwonić. W środku znajdzie pani moją wizytówkę.- mówi, przesuwając w moją stronę folder.
-Dziękuję bardzo. Będziemy w kontakcie.- uśmiecham się i ściskam jej dłoń. Wstaję z miejsca i wychodzę. Kilka spojrzeń spoczywa na mojej sylwetce, a ja trzymając Justina za rękę kieruję się do wyjścia.

Od autorki: CZEŚĆ! I PRZEPRASZAM! To na początek. Są wakacje, a ja totalnie nie mam na nic czasu. Kiedy jestem w domu, to śpię- odsypiam zmęczenie po pracy. Kiedy jestem poza domem, to albo pracuję, albo imprezuję. Do tego akutalnie jestem wolontariuszką na Światowych Dniach Młodzieży i kompletnie na nic nie mam czasu. To straszne, bo naprawdę chciałabym dla Was pisać więcej, ale kiedy znajduję chwilę, to nawet wtedy kładę się i śpię. Jestem mega zmęczona, ale dziś postanowiłam już dodać to co mam, mając w zanadrzu niespodziankę! Przechodząc do sedna: nie wiem, kiedy kolejny rozdział. Mam nadzieję, że szybko. :) Ale mam również nadzieję, że zostawicie po sobie komentarz dzióbki. :) A teraz ta niespodzianka. Mam dla Was dwa zwiastuny. Piszcie w komentarzach, który lepszy. Zwiastuny oczywiście tego opowiadania :) Do następnego,xx. 

Pierwszy, mój faworyt. ♥
Drugi :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.