piątek, 30 października 2015

Rozdział 13.


~***~

Chryste dopomóż mi. Nie wiem, ile dam rady znieść, ale jedno jest pewne- żaden horror czy dreszczowiec nie oddaje rzeczywistości. Jeśli filmy takich gatunków są mocne, to to, przez co przechodzę jest istnym koszmarem. Codziennie mam ten sam sen: jestem na plaży w Montauku. Wszyscy siedzimy na piasku. Rodzice się obejmują, Jenna i Taylor siłują się, ciągle przewracając w tą i z powrotem. Kiedy je obserwuję, czuję czyjąś dłoń. Odwracam się, lecz nikogo za mną nie ma. Wiatr zaczyna wiać jeszcze mocniej, a wraz z nim słyszę cichy głos "przyjdę, poczekaj". A po tych słowach po kolei znikają wszyscy. Najpierw przyjaciółka, siostra, następnie rodzice. Zostaję sama. Historia powtarza się za każdym razem, kiedy próbuję zasnąć. Po co więc śnić o czymś, co nijak ma się do rzeczy przyjemnych? Wolę popatrzeć w wyblakłą ścianę i pomilczeć, niż udawać szczęśliwą tylko przez chwilę i to w śnie.
Nie wiem, ile upłynęło dni, odkąd tu jestem, ale doskonale zdaję sobie sprawę z tego, ilu już się tu kręciło. Aż mnie mdli, kiedy pomyślę o tym, co tu robili. Co robiono ze mną i jak postępowano.
-Zabierz ją do izolatki i przygotuj.- słyszę zza zasłony, a materiał błyskawicznie się odsuwa na jedną stronę. Znów Brody... To już rutyna, że jest tutaj i próbuje nie doprowadzić mnie do śmierci. Za to go nienawidzę najbardziej.
-Zbieraj księżniczko swoje rzeczy... Ah, no tak! Zapomniałem, ty nic nie masz.- parska śmiechem pod nosem i związuje moje chude nadgarstki. Pociąga sznur do góry i zaczyna prowadzić gdzieś w stronę wyjścia. Może to już koniec? Może pozwolą mi w końcu umrzeć? Bo przecież ileż można znęcać się nad jedną osobą? Tym bardziej, jeśli ona jest wrakiem człowieka i wygląda jak trup? Nie raz przeglądałam się w lusterku, które było w tamtym pomieszczeniu, ale któregoś razu byłam już tak załamana, że je rozbiłam i próbowałam podciąć sobie żyły. Wiadomo jednak, jak się to skończyło, skoro nadal tu stoję.
-Masz pięć minut dla siebie.- wzdycha i wpuszcza mnie do ogromnej łazienki. Rozplątuje węzeł, ściąga lustro ze ściany i wychodzi, zamykając drzwi z drugiej strony. W pomieszczeniu jest ciepło. Oczywiście, że nie ma wanny, przecież by to było zbyt oczywiste, że niejedna z nas marzy o samobójstwie, a wanna by nam w tym pomogła. Kabina prysznicowa, toaleta, umywalka i stoliczek, na którym leży żel, ręcznik, jakieś ciuchy, szczoteczka i karteczka. Podchodzę do niego i pierwsze, za co chwytam, to papier. Unoszę do góry i widzę drukowany napis SELENA. Oczywiście, to dla mnie. Ile mam czasu? Pięć minut? Nie mam siły tak długo stać na nogach, więc kiedy wchodzę pod prysznic, siadam na kafelkach i pozwalam, by gorąca woda spłynęła po moim ciele. Chwilę znów rozmyślam o tym, jak wspaniale by było, gdybym wróciła do domu, a następnie myję włosy, ciało i wychodzę. Naciągam na siebie dużą koszulkę i spodenki. Związuję włosy gumką recepturką, a potem ruszam umyć zęby. Kiedy kończę, w tej samej chwili wchodzi Brody. Chwyta nadgarstki i ponownie je związuje.
-Jak na osobę, która rzekomo umiera, masz dużo siły. W końcu sama się wykąpałaś.- mówi kpiąco, a ja mam ochotę ponownie się rozpłakać. W tej chwili znów myślę o tym, że nigdy nie zostanę modelką. Wszystkie plany na życie legły w gruzach.
Zostaję wprowadzona do czystego pomieszczenia. Duży stół na środku sali, kilka krzeseł, baniak z wodą i ogromny dywan. Zatrzymuję się znów kilka metrów przed drzwiami i nie robię nic, bo wspominając poprzednie sytuacje, mogłoby to się źle skończyć. Zza drzwi dobiega rozmowa dwóch mężczyzn. Najpierw dyskusja dotyczy biznesu i tego, ile potrafią zarobić w swoich branżach. Następnie opowiadają jakieś zabawne historie, z których się śmieją, a chwilę później wchodzą do środka. Głowę opuszczoną mam w dół i już się boję, co może się stać.
-Niezły towar, co?- pyta ten, który mnie tutaj trzyma.
-Za chuda.  Jer ona wygląda jak trup, nawet ja bym jej nie tknął palcem, bo bym się bał, że umrze, a mi chodzi tylko o przygodny seks.- mijają mnie i opierając się o stół, ciągle mnie obserwują.
-Nie przesadzaj. Takie szczupłe są teraz w modzie. To jedna z najlepszych, które tu mam.- mówi spanikowany.
-Ale to nie dla mnie. Zdecydowanie wolę krąglejsze, a nie wieszaki.- unoszę lekko głowę do góry i widzę twarz mężczyzny, z którym rozmawia. Jest przystojny i ani trochę nie wygląda, jakby prowadził burdel. A może on nie prowadzi, a chce wykupić usługi u tego oblecha?
-Błagam cię, Louis. Jak brat brata.
-Nie ma mowy, nie biorę jej.- mówi stanowczo i rzuca mi krótkie spojrzenie. Błyskawicznie spuszczam znów głowę w dół i słyszę, jak drzwi się zamykają. Głośny oddech Jer'ego, jak się dowiedziałam, nie zwiastuje dobrych wiadomości.
-Ty cipo..- szepcze i zrywa się z miejsca. -Ty pierdolona suko!!!- wrzeszczy i uderza mnie z całej siły w twarz. Syczę z bólu i upadam na ziemię. -Kurwo pierdolona!- pierwszy kopniak w plecy, drugi w żebra. Czuję metaliczny posmak krwi w ustach i niemalże dławię się krwią. Potem znów dostaję w twarz. -Psujesz mi interesy, szmato!- kolejny cios w brzuch, a ja czuję, jak robię się coraz słabsza. Po policzkach płyną strumienie łez. Tak bardzo chcę teraz znaleźć się w ramionach mamy i taty. Powiedzieć im, jak bardzo ich kocham, że za wszystko przepraszam i będę najlepszą córką na świecie. Marzę, aby wrócić do mieszkania, przywitać się z kochaną gosposią, która wskoczy za mną w ogień i położyć się do wygodnego łóżka. Następny cios, a ja już nie mam siły walczyć z bólem. Po prostu zasypiam...

Leżę osłabiona na podłodze. Próbuję unieść głowę do góry, ale ból przeszywa mnie na wylot. Cholerny Jer! Zaciskam szczękę i zbieram w sobie resztkę sił, jaka mi pozostała. Mój cel: prowizoryczne łóżko. Znów jestem w tym dziwkarskim pomieszczeniu i jak Boga kocham, szukam jakiejkolwiek pomocy, która pozwoliłaby mi odebrać sobie życie.
Ktoś przerywa mi mój lament. Słyszę donośny głos. Dudni mi od niego w głowie, więc opadam znów na ziemię i leżę tak, jak dotychczas.
-Myślisz, że warto ją sprzedawać? Na jej wychudzone ciałko mamy dużo klientów.- słyszę kobiecy głos i przełykam ślinę. Czuję, jak ona odbywa podróż w moim organizmie, a ból w żebrach i płucach sprawia, że mam ochotę krzyczeć. Skupiam się jednak na dialogu, który odbywany jest niedaleko mojego pokoju.
-Handlujemy takimi, jak ona. To normalne. Na jej miejsce trafi kolejna.
-Ale nie modelka- przerywa mu i przez moment panuje cisza. Przysuwam rękę do ust i zaczynam się bawić dolną wargą z przerażenia. Myśl, że mogę trafić do kogoś jeszcze gorszego jest wręcz przerażająca. Nie zniosłabym tego więcej. Już nie daję rady...
-Uprowadzimy kolejną.
-Jer, doskonale wiesz, że ta nie może trafić w byle jakie ręce.- kobieta próbuje mnie na chama tu zostawić. Co jej to zależy? Może to żona tego mężczyzny? -Chodźmy do niej.- dodaje, a ja zamieram. Jeśli zorientują się, że słyszałam całą rozmowę, mogą mi coś zrobić, a nie wiem, ile jestem w stanie jeszcze znieść. Obawiam się tej kobiety. Tupot wysokich obcasów rozbrzmiewa w czterech ścianach. Dźwięk jest coraz wyraźniejszy, aż w końcu cichnie.
-A mówiłam temu idiocie, żeby ją położył na łóżku!- warczy i podchodzi szybko do mnie. Szturcha mnie delikatnie, a ja wtedy otwieram wolno oczy. -Hej, wszystko okej?- pyta, a jej niebieskie oczy są pełne paniki. Mrużę powieki i nie wiedząc, kim ona jest, po prostu jej się przyglądam. Pełen makijaż, ostro podkreślone usta czerwoną szminką i bardzo jasne, blond włosy. -Pomogę ci wstać.- kontynuuje i łapie moją dłoń. Od razu wykrzywiam się w grymasie, ale nie wydaję z siebie żadnego dźwięku. Kiedy jednak unoszę się do góry, czuję jak połamane kości zaczynają kłóć mnie w wnętrzności. Wtedy momentalnie upadam na kolana i łapiąc za brzuch zwijam się na podłodze. -Coś ty jej kurwa zrobił?!- tym razem zwraca się do właściciela. -I ty chcesz tu robić jakiś interes? Przecież ona wygląda jak śmierć! To nie ta sama dziewczyna ze zdjęć, ja pierdolę!- wrzeszczy i odgarnia za ucho pojedyncze loki. Poprawia brzęczącą bransoletkę i lustruje mnie dokładnie.
-Jest szczuplejsza, to chyba lepiej.- wzrusza obojętnie ramionami, a ona odwraca się do niego twarzą w twarz. -Oh, Cameron daj spokój!- wzdycha właściciel, a kobieta ciągnie go za kawałek koszuli i wyrzuca na zewnątrz. -I ani waż mi się ją tknąć! Jeszcze sobie porozmawiamy, gnoju!- warczy w stronę kołyszącej się zasłony, a następnie zdejmuje wysokie obcasy i wyjmuje z tylnej kieszeni skórkowych spodni gumkę. Związuje włosy w kucyka i podwija beżową koszulę do góry. Obserwuję ją, a ona się tym nie przejmuje. Patrzy na mnie ze współczuciem, a potem wychodzi. Uspokajam oddech i sama próbuję się ruszyć. Jęczę z bólu i czuję, że kolejne łzy spływają mi po policzkach. Wtedy kobieta wraca z miską i apteczką. Klęka przy moim boku i odstawia rzeczy obok.
-Musimy cię dźwignąć. Wiem, że będzie boleć, ale dostaniesz leki przeciwbólowe.- pokazuje na strzykawkę załadowaną morfiną. Przełykam ślinę, czując coraz większą suszę i znów zbieram w sobie ostatnie resztki sił. 3...2...1...I znów podnoszę głowę, potem podpierając się rękami dźwigam powoli w górę i staram się zbagatelizować narastającą gehennę. W końcu opieram plecy o lodowate rurki łóżka. Kobieta nic nie mówiąc zaczyna obmywać wszystkie siniaki i zadrapania wodą, potem dezynfekuje otwarte rany i nakleja plastry oraz wsmarowuje maści. Potem koncentruje się na mojej twarzy. Dezynfekuje rozwaloną wargę, skleja specjalnymi plastrami łuk brwiowy, który również jest przecięty, a następnie przemywa resztę buzi. Wstrzykuje zastrzyk, a potem chwile mnie obserwuje.
-Czemu?- z moich ust wylatuje głęboki, żałosny szloch. Nawet nie wiem, kiedy to się dzieje. Nie panuję nad tym, ale to pytanie nie daje mi spokoju od bardzo dawna. Odkąd w sumie tu jestem, zadaje sobie to przez cały czas.
-Takie życie, koteczku. Nie naszą działką jest zabijanie cię.- wzrusza ramionami i patrzy na mnie. Kładzie dłoń na ramieniu i lekko pociera. -Będzie lepiej.- a potem wstaje i wychodzi. Morfina działa bardzo szybko, bo czuję, jak ból opuszcza powoli ciało. Zamykam oczy i delektuję się chwilą spokoju. Tęsknię za domem. Czy ja jeszcze kiedykolwiek spotkam rodzinę?

~***~

Cameron to dobra kobieta. Może i udaje złą, ale pod tą maską jest współczujące serce, a udowodniła to już pierwszego dnia, kiedy ją zobaczyłam. Parę dni później znów przyszła, ale przyprowadziła ze sobą jakiegoś kolegę, który mnie dokładnie zbadał i wypisał leki. Maści i krople naprawdę pomogły, bo ból już mi nie doskwiera. Jedyne, czym mogę się martwić, to źle zrastającymi się kośćmi. I tak mogę się pożegnać z karierą modelki. Kto by chciał taką, jak ja, jako promotorkę swojej marki? Nikt, o zdrowych zmysłach. Jestem szkaradna i czas się z tym pogodzić.
Z tego, co usłyszałam, dziś mija miesiąc odkąd tu jestem. Czas dłuży się tak niemiłosiernie, że czuję, jakby upłynął rok! Dociera do mnie również, że przegapiłam galę, na której tak bardzo mi zależało. I czemu nikt mnie nie szuka? Czy naprawdę nie jestem nikomu potrzebna?
-Gomez, wstawaj.- słyszę głos Brody'ego, a ja zrywam się z kąta i zaczynam iść w jego stronę. Wystawiam poranione nadgarstki, a on ponownie przeplata je grubym sznurem. Syczę cicho czując wznawiający się ból, ale grzecznie idę za nim. Wchodzę do łazienki i od razu widzę kartkę na szafeczce. Oznacza to jedno- kolejny pedofil chcący mnie kupić.
Staję w swoim miejscu i wbijam wzrok w bose stopy. Nogi są w strupach, a gdzieniegdzie są jeszcze otwarte rany. Czekam, aż do gabinetu wejdzie Jer i klient. Czuję, jak serce wali niczym młot i staram się uspokoić. I tak mnie nie sprzeda. Każdy mu to powtarza- jestem za chuda. Mimo to i tak w tym pieprzonym miejscu znajdą się tacy, którzy będą mnie pieprzyć. Jestem niczym szmata. Czuję się jak dziwka, która nawet nie zarabia na siebie. Molestowana, bita, upokarzana przez cały okres pobytu tutaj. Nie obyło się bez dnia, w którym nie byłoby jednego z tych rzeczy. Kiedy słyszę dobiegającą z zewnątrz dyskusję, od razu zamieram. Znów mi się oberwie za to, że nie może mnie sprzedać. Znów skończę skatowana i tak minie kolejny tydzień, aż przyjdzie kolejny. Mężczyźni stają przede mną i bacznie obserwują. 
-I co ty na to?
-Podoba mi się. W San Francisco na pewno będę na niej nieźle zarabiać.- mówi głębokim, ochrypłym głosem. Pozwalam sobie podnieść wzrok do góry, by móc mu spojrzeć w oczy. Widok jednak mnie przeraża. Mężczyzna jest stary, około sześćdziesiątki. Na twarzy widać już pojedyncze zmarszczki, a siwa czupryna utwierdza mnie w moich przemyśleniach. 
-Jer, kolejny klient. Stawia dużą sumę.- stukanie do drzwi i głos Brode'go zwiastuje kolejnego klienta. W takiej sytuacji nie byłam i naprawdę boję się, jak to wszystko się potoczy. Do gorszego piekła trafić nie mogę, tak mi się wydaje. Handel żywym towarem! podpowiada głos w myślach, a ja wzdycham ciężko Wcześniej seksualna zabawka, teraz podróżująca prostytutka. Fantastycznie!
-Wpuścić.- słyszę westchnięcie wylatujące z ust mężczyzn i oboje siadają na krzesłach. Nadal stoję w miejscu i nie odwracam się w stronę dochodzących odgłosów. W końcu w pomieszczeniu pojawia się następna osoba i słyszę, jak wolno zmierza w stronę drewnianego stołu. Głośny plask pieniędzy od razu przeszywa mnie na wskroś i cisza jest jedyną melodią puszczaną w kółko. Zaniepokojona chcę podnieść wzrok, by zobaczyć, kim jest następny facet chcący mnie kupić.
-Tu masz pieniądze. Biorę ją.- słyszę jego głos i zamieram. Do oczu napływają łzy i nie mogę uwierzyć w to, kto przede mną stoi. Gorąco uderza mnie z potrójną siłą i bez wahania podnoszę ponownie głowę. To nie może być on. -Nada się do mojego burdelu.- mówi dalej z powagą na twarzy. Zaraz, zaraz... Czegoś nie rozumiem. Gra? Tak, przecież Zac nie zrobiłby mi krzywdy. Tak sądzę... Dostrzegam, że przełyka ślinę i zaciska szczękę oraz pięści, ale i tak czekam na pozwolenie. Wiem, jak to się ostatnio skończyło i trauma, że może się to powtórzyć jest ode mnie większa. Czekam więc na polecenie Jer'ego. Kiedy z ust wypływa dźwięczne "idź" czuję jak lęk zaczyna wypływać z mojego ciała. Nie mogę jednak pokazać właścicielowi, że znam go i że on wcale nie zabiera mnie do innego burdelu. On zabiera mnie do domu. Ten straszny okres właśnie się kończy, a ja wprost nie mogę w to uwierzyć. Kiedy opuszczamy biuro, zaczyna wyć alarm. Zac momentalnie się napina i chwyta mocno za rękę. Rozgląda się dookoła, a z głośników rozbrzmiewa damski głos.
-Mamy intruzów, uwaga. Mamy intruzów!- i wtedy orientuję się, o co właściwie chodzi. Szykują się wielkie kłopoty. Chowam się za Zac'iem i czuję, jak do oczu napływają kolejne łzy. Nie teraz, Gomez! Walcz! Walcz po to, żeby móc zobaczyć się z rodziną! krzyczy głos, który tak dawno się nie odzywał. Muszę to zrobić. 

Od autorki: Witam kochani! Oto kolejny rozdział i tym razem małe zmiany w blogu: po lewej stronie na bieżąco możecie sprawdzać mojego Twittera, gdzie umieszczane są informacje na temat bloga i rozdziałów. Pamiętajcie o głosowaniu na blog miesiąca, link niżej. Zapraszam na WATTPAD!
Co sądzicie o tej akcji? Spodziewaliście się, że to będzie Zac, a nie Justin? Właśnie, jak myślicie, dlaczego ratuje ją Zac i skąd wziął pieniądze, żeby ją uratować? Piszcie komy i zasada ta sama: im więcej komów, tym szybciej rozdział. Buziaki! ♥

#EndOfTheRoadJBFF

CZYTASZ=KOMENTUJESZ.  

edit: nowy rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu (9-13.11) bo wypadło mi coś ważnego i nie mogę dokończyć pisanego rozdziału. Przepraszam :(

edit: MAM DLA WAS JESZCZE WŁASNY ZWIASTUN W WERSJI NIESTETY DEMO, ALE NO MUSIAŁAM GO OPUBLIKOWAĆ, BO WYSZEDŁ MI, NIESKROMNIE MÓWIĄC, BOSKO! ZAPRASZAM DO OGL! ♥



23 komentarze

  1. Jezu mistrzostwo świata :O Biedna Sel. Ale dzięki Bogu jej koszmar ma szansę się zakończyć. Jednak to wszystko będzie się za nią ciągło jeszcze przez dłuuugi czas. Justin, cioto, gdzie ty jesteś no ;--; Chociaz pewnie nie bez powodu to Zac się tam zjawił.. a Bieber może czeka w samochodzie, huh? :))
    Czekam na nn :*

    L x

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział, czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział + mam prośbę, mogłabyś nadal pisac datę nowego rozdziału w uwagach? Bylo by super :)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział, kocham!!
    Zac poszedł po Sel, bo Jer wie jak wygląda Justin , wiec Jus nie mogl sie pokazac a Zac jak najbardziej :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny ;)
    Zac poszedł bo Justina znali a pieniądze pewnie skombinowali razem z Justinem skądś:D czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny ! Mam nadzieje, że Justin będzie czekał na Sel i Zaca :D z ogromną niecierpliwoscią czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny i czekam na kolejny z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  8. Myśle , że Justin wysłał po nią Zaca bo Jer zna Justina a nie zna Zaca . Więc Justina na pewno jest z chłopakami z tym budynku i chce się zemścić na Jerze... Czekam nn❤️

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział <3 + Zwiastun też świetnie wymyślony i zmontowany ^^ Zapraszam do siebie: http://anotherstrorycaroline.blogspot.com/#_=_

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny zwiastun └(^o^)┘

    Szkoda mi Sell... oby jej sylwetka i cala urodą wróciła, wole ja jak jest ponetna a nie chudzielec ❤

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział! Z niecierpliwością czekam na kolejny!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Super i nareszcie jakąś akcja. Życzę weny :-*

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja pierdziele! Idelany! Jak zawsze...dziewczyno pisz książkę z Justinem w roli głównej! On jest taki omom z jednej strony cwaniak drugiej słodziak 😍 czekam na kolejny! Pisz jak będzie nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham super dawaj szybko nn <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Jezu super poplakalam sie:))) Kurde gdzie jest Justin........ Ale mam nadzieje ze jej sie uda byc modelkaze jakos dojdzie do siebie:( Dawaj szybko next

    OdpowiedzUsuń
  16. super! Gdzie ty jestes Bieber... Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  17. Mam nadzieje ze to sie jakos ulozy ze ona bedzie ta modelka i ze bedzie z Justinem bo to chyba najbardziej mnie boli:(Mysle ze Justina tam znaja dlatego przyszedl Zac a Justin na nia czeka:) Dawaj szybko next i niech to sie jakos ulozy:\

    OdpowiedzUsuń
  18. najlepsze ♥♥♡
    tt @rozalialicka

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedy kolejny rozdział? ♡ ♡

    OdpowiedzUsuń
  20. Musi im się udać ^^ Świetny rodział :3 Czekam nn ❤

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chociaż trochę podoba Ci się to fanfic, skomentuj to nawet jednym słowem. To tylko parę sekund, a niesamowicie motywuje do dalszego pisania. ♥

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.