piątek, 25 września 2015

Rozdział 8.


~***~

Leżę na łóżku, a mój mózg przypomina czarną dziurę. Nie myślę. Czy tak się da? Jeden, dwa, trzy... Wdech..i wydech. Co się ze mną dzieje?
-Sel!- krzyczy w końcu Taylor i potrząsa moimi ramionami. Mrugam parę razy i spoglądam na nią. -Porozmawiaj ze mną w końcu!- nalega z naburmuszoną miną. Wywracam oczami i zginając ręce w łokciach dźwigam się do góry. Obserwuję blondynkę, a ta zawzięcie opowiada mi o najnowszych, szkolnych plotkach.
-Wiesz, że Nate podobno dał kosza Jessice?- mówi przejęta, a ja prycham pod nosem. -Jego koledzy przypuszczają, że nadal mu na tobie zależy.
-Mnie nie.- wzruszam ramionami i gniotę kawałek pościeli w ręce. Czuję jednoznaczne spojrzenie przyjaciółki, przez co nie wiem, co mam zrobić.
-No już, mów o co chodzi.- nalega, a ja przełykam ślinę i wlepiam wzrok w poduszkę. Co mam zrobić? Przyznać się, że ją okłamywałam? Nie... Nie mogę. To nadal tajemnica. Nie tylko moja, jak i Archibalda. A co do Justina...
-Wczoraj się tak opiłam, że przenocował mnie u siebie.- bąkam cicho. -Dał mi swoją koszulkę i spałam w jego sypialni, a on na kanapie.
-Aw!- krzyczy, zagryzając wargi w uśmiechu. Wzdycham poirytowana i nadal bawię się pościelą. -Jesteście tacy uroczy. Jeszcze niedawno nie chciałaś mieć z nim nic wspólnego, a teraz u niego spałaś.- śmieje się. Ma rację, to było jakoś miesiąc temu, a teraz? Widzę się z nim wieczorem.

Dobiega czwarta, więc powoli ruszam wziąć kąpiel. Ciągle myślę nad propozycją Justina. Otulam ciało żelem, a potem szybko je spłukuję. Myję włosy, nakładam odżywkę i otulona szlafrokiem stoję przed lusterkiem. Chwytam telefon do ręki i biorę kilka głębszych wdechów. Wystukuję wiadomość do Justina.

OD: Ja
GODZ: 04:12
Chyba podjęłam decyzję odnośnie Twojej propozycji.


Klikam wyślij i dziękuję w duchu Bogu za to, że dwa dni wcześniej wraz z Swift byłyśmy na depilacji całego ciała u kosmetyczki. Balsamuję nogi i czuję narastający we mnie stres. Każdy szmer powoduje gęsią skórkę na moich plecach. Siadam na podłodze, a serce podskakuje mi do gardła. Mam mdłości i znów dopadają mnie wątpliwości. Może nie powinnam tego robić? Tak, nie powinnam tego robić. Jestem kobietą, która się szanuje i nie ma zamiaru pójść do łóżka z pierwszym lepszym. Gomez, ale ty już to zrobiłaś... cmoka z dezaprobatą głos w głowie, a ja zaciskam mocno powieki, czując się jak ostatnia szmata. A jeśli dosypano mi prochy i dlatego nic nie pamiętam? Nie, nie... Po prostu za dużo wypiłam. A skoro już nie jestem dziewicą i nie pamiętam swojego pierwszego razu, czas najwyższy to naprawić. Tak, to jednak dobry pomysł.
Od dwudziestu minut stoję w tej garderobie i myślę, co na siebie założyć. Rzucam bluzkami na lewo i prawo i klnę pod nosem. Tak to jest, jak się ma za dużo ciuchów. Albo nie mam się w co ubrać, albo nie wiem w co się ubrać. Cholera, no! Gdyby to był zwykły spacer po Central Parku, wybrałabym najwygodniejsze jeansy i bluzę, ale zostałam zaproszona na kolację do eleganckiej restauracji... Ostatecznie wybieram różową, krótką sukienkę bez ramiączek. Prostuję włosy, robię delikatny makijaż i używam perfum. Na szóstą jestem już gotowa i wyczekuję jego przyjazdu. Siedzę w salonie i wyglądam przez okno. Robię się niecierpliwa. Szósta dziesięć...dwadzieścia...czterdzieści...Walić go! Wracam na górę i zdejmuję wysokie obcasy. Jak mogłam w ogóle pomyśleć, że on naprawdę chce to zrobić? Jestem idiotką...
Zmywam makijaż, zrzucam seksowną sukienkę i wkładam dużą koszulkę Nate'a. Związuję włosy w kucyka i wracam do sypialni. Padam na łóżko i znów wlepiam wzrok w sufit. To chyba mój ulubiony punkt widzenia w tym pomieszczeniu. Mogę tak godzinami leżeć i patrzeć się w jedno i to samo miejsce. Wsłuchuję się w to, co dzieje się za ścianą. Kółka walizek jeżdżą po płytkach w hallu. Następna właśnie zatrzymała się przy schodach. I kolejna... Widocznie nie tylko mama wyjeżdża, ale tata również. Wstaję i idę ich pożegnać.
-Szczęśliwej podróży. Wróćcie niedługo.- cmokam ich w skronie i przytulam na pożegnanie. Wchodzą do windy i kiedy ich już nie widzę, ruszam do kuchni. Melanie ma dziś wolne, ponieważ jej chrześnica ma wesele. Weekend spokoju dobrze jej zrobi, w końcu ma też swoje lata.
Wchodzę po schodach na górę i zaglądam do Jenny. Jak się okazuje zostałam sama, dlatego pospiesznie wykręcam numer do Taylor. Ta jednak nie odbiera i zamiast tego wysyła mi SMS'a z informacją o jej rodzinnej kolacji. Super! Wszyscy mnie zostawcie na pastwę losu!
Wyjmuję lody z zamrażarki i biorę dużą łyżkę. Człapię nogami do salonu i siadam na wielkiej sofie. Włączam MTV i zaczynam oglądać przypadkowy program. Kiedy jestem nasycona, odstawiam je na stół i gładzę się po brzuchu. I znów myśli biegną w stronę Justina. Nie powinnam o nim myśleć. Ale jego tatuaże i zabójcze spojrzenie... Nie, nie, nie!
Idę na górę i kładę się pod kołdrę. Wlepiam wzrok w okno i patrzę, jak noc otula Nowy Jork. Duża część ludzi dopiero teraz wychodzi na zewnątrz. Jest sobotni wieczór i tylko idioci siedzą w domu- jak ja. Nagle czuję, że wibruje mój telefon. Wyciągam go spod kołdry i spoglądam na wyświetlacz.
-Co chcesz Taylor?- pytam, leniwie przecierając oczy.
-Idziemy na imprezę?
-Nie, leżę w łóżku, idę spać.- przyciągam pościel jeszcze bliżej i mimowolnie czuję zapach perfum Justina. Przełykam ślinę i zaciskam oczy. Mam jakieś halucynacje.
-Jest sobota..- w tej chwili czuję dotyk w okolicy bioder. Momentalnie podskakuję. Odwracam się z piskiem i świecę lampkę. Wtedy dostrzegam rozbawioną minę Biebera.
-Popierdoliło cię!?- wrzeszczę i uderzam go pięścią w ramię. -Tay, muszę kończyć.- rzucam do telefonu i wyłączam go. Złość aż ze mnie kipi i jedyne o czym myślę, to o zabiciu go.
-Przepraszam, ale próbuję odbudować twój humor z tamtej nocy.- śmieje się, a ja wypuszczam powietrze z płuc, które nieświadomie wstrzymywałam. -Mam whisky. Napijmy się.
Schodzimy na dół i siadamy przy wysepce kuchennej. Czuję piekące spojrzenie na swoim ciele i w innym przypadku czułabym się niekomfortowo, ale Justin widział mnie kilkanaście godzin temu w takim samym stroju. Siadam obok niego i z uniesioną do góry głową pchnę szkło w jego stronę. Nalewa trunku i oddaje mi szklankę.
-Więc chcesz, żeby było tak, jak wtedy?- mruczy, a ja staram się zachować trzeźwy umysł.
-Nie.- kręcę ustami na lewo i prawo. Trzepoczę rzęsami i zarzucam nogę na nogę. Nadal patrzę na niego z góry i nie mam zamiaru mu ulec. Nie przyjechał o szóstej. Nie napisał durnego SMS'a, że nigdzie nie jedziemy. Zrobił mi nadzieję! Głupia łudziłam się, że należy do romantyków.
-Oh, doprawdy?- chwyta mnie gwałtownie za udo i jeździ dłonią w górę i w dół. Przełykam ślinę i nadal staram się być opanowana.
-Jeśli się zapomina o istnieniu telefonu- chwytam jego dłoń- to tak.- i ją zrzucam, ciągle patrząc mu w oczy. Oblizuję usta i rzucam mu prowokujące spojrzenie.
-Zrobiłem to specjalnie. Chcę wydobyć z ciebie temperament, jaki miałaś wtedy. Wszystko według planu, kochanie.- puszcza mi oczko i znów kładzie dłoń na udzie. Jedzie nią w górę, ale ciągle patrzy mi w oczy. Znów ją z siebie zrzucam i wzdycham poirytowana tym, co powiedział. Wypijam całą zawartość szklanki i kręcę z rozdrażnieniem ustami. Myślę, co zrobić, by doprowadzić go do szaleństwa. W ustach robi mi się sucho i czuję,że atmosfera się zagęszcza. Chcę go. Idealne usta, które ciągle są rozchylone powinny teraz dotykać mojego ciała. Czekoladowe tęczówki świecą mu się jak gwiazdy, kiedy na mnie patrzy, a seksowny uśmiech, który gości ciągle na jego twarzy wprawia mnie w szaleństwo. Nigdy, naprawdę nigdy nie miałam takich myśli, jak teraz. Czy to właśnie moment, kiedy ludzie się na siebie rzucają i idą do łóżka?
Chcąc się opanować, wypijam kolejną szklankę alkoholu i podchodzę do lodówki. Wyciągam pokrojone owoce i stawiam je przed nim. Biorę pomarańczę, a w głowie świeci się lampka. Na niejednym filmie tak było- kobieta sączy sok z pomarańczy, obserwując przy tym swojego partnera. Zazwyczaj on się podniecał, dlatego postanawiam to zrobić. Chwytam ćwiartkę cytrusa i z lekko przymrużonymi oczami patrzę na Justina. Otaczam miąższ swoimi ustami i wysysam sok. Uśmiecham się triumfalnie, kiedy źrenice szatyna zaczynają się powiększać. Znów opróżniam szklankę i ruszam do salonu. Włączam muzykę, gaszę światło i jedynym źródłem jasności, jest cień padający do pokoju z korytarzu. Właśnie leci piosenka Beyonce "Haunted"- moja ulubiona. Zaczynam zmysłowo kręcić biodrami w prawą i lewą stronę. Zarzucam swoimi włosami i czuję dłonie, które niesamowicie mocno przyciągają mnie do ciała Justina. Czuję, jak jego nos wodzi po szyi i zatrzymuje się tuż przy uchu.
-Pachniesz tak, jak wtedy.- składa pierwszy pocałunek zaraz pod uchem. Zamykam oczu i wiwatuję. Jeszcze trochę. Wytrzymam! Kręcimy się w rytm piosenki, a szatyn dalej prowadzi podróż swoimi dłońmi po mojej sylwetce. Czuję, jak jego zęby wbite w moją skórę zjeżdżają od ucha w dół i zatrzymują się na ramieniu. Tam składa drugi pocałunek. Wypinam lekko pupę i czuję materiał jeansów Justina. Na dole nie mam nic, prócz majtek, które nie zasłaniają zbyt wiele.
-Mmm...- mruczy. Wtedy odwracam się do niego i nie myśląc już o niczym, po prostu wpijam się w jego usta. Nagle zaczynają mną targać różne emocje, których nigdy nie czułam przy Archibaldzie. Chwytam krańce jego koszulki i zrzucam ją błyskawicznie na podłogę. Justin chwyta moje pośladki i zaczyna masować, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Unosi mnie od góry, a ja oplatam go w pasie. Zaczyna nas prowadzić do mojego pokoju. Nie przerywamy pocałunku. Zarzucam mu dłonie na szyje i trzymam się go jeszcze mocniej. W końcu rzuca mnie na łóżko. W środku już piszczę jak mała dziewczynka, która dowiedziała się, że jedzie do Disneylandu. Z zewnątrz jestem jednak opanowaną kobietą, która wie, jak uwieść faceta. I to nie byle jakiego.
-Bez zobowiązań.- zrzucam z siebie t-shirt i jestem w samej bieliźnie. Przygryzam wargę, kiedy szatyn zdejmuje spodnie i spogląda nam nie.
-Nasza tajemnica.- szepcze Bieber i pochyla się, by znów złączyć nasze usta. Ciągnie mnie lekko do góry, by całkowicie leżeć na materacu i wtedy czuję jak jego dłonie są wszędzie. Badają każdy centymetr mojego ciała. Robi mi się coraz goręcej. W tej samej chwili jednak dopadają mnie wątpliwości. Poważnie? Właśnie teraz? Litości, Gomez! krzyczy głos w głowie, a ja skupiam się na nagim torsie Biebera, który właśnie dotykam. Idealnie wyrzeźbione mięśnie i tatuaże, coś niesamowitego!Wplatam ręce w jego włosy i ciągnę je w górę. Gryzę dolną wargę, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Wbijam paznokcie w plecy i przejeżdżam z góry na dół, by zostawić ślad. Justin cicho pojękuje i chwyta za zapięcie od stanika. Przełykam ślinę i powtarzam w głowie "raz się żyje, już to robiłaś!". I nim się orientuję, jestem już bez górnej części bielizny. Ciche jęknięcie znów ucieka z jego ust, kiedy patrzy na mnie z góry.
-Najpiękniejszy widok, jak w życiu miałem.- szepcze i znów zaczyna całować moje ciało. Co chwilę nam nie spogląda i uśmiecha się. Widzę dziwne emocje w jego oczach. Radość przeplata się z pewnością siebie i uwielbieniem. Życzę każdej kobiecie, aby ukochany się na nią patrzył w taki sposób, przysięgam!
-Jesteś taka piękna.- szepcze do ucha i wbija paznokcie w jedną pierś. Chwytam jego pośladki i mocno je ściskam. Przyciągam je jeszcze bliżej i czuję, jak coś wpija mi się w udo. Śmieję się przez pocałunek, a on momentalnie przestaje i unosi się lekko do góry.
-Co cię tak bawi, huh?- jest niesamowicie blisko, przez co czuję jego oddech na ustach. Ciemne oczy wbite są we mnie. Teraz nie przypominają karmelu. Są czarne jak smoła.
-Ty..- mruczę i wypycham biodra w górę. Leniwy uśmiech wkracza na jego twarz i znów przyszpila mnie do materaca. Po chwili wędruje dłonią do majtek. Zwinnym ruchem je rozrywa.
-Ej! To majtki z Victorii Secret!- krzyczę, udając oburzoną.
-Sądzę, że mogę ci kupić nowe.- wzrusza ramionami i zdejmuje też swoje. -W sumie winny ci jestem już dwie pary.- kontynuuje i rozchyla uda. Opada na mnie i wolnym ruchem zaczyna niesamowitą przygodę, którą mogę przeżywać cały czas.

Budzę się, ponieważ czuję, jak ktoś bawi się moimi włosami. Leżę na klatce piersiowej Justina i pierwsze, co robię, to unoszę wzrok w górę.
-Cześć, piękna.- cmoka mnie w czoło i uśmiecha się od ucha do ucha. -I jak?
-Boże kochany, jak Jenny wróci i nas zobaczy?!- piszczę nagle i prawie spadam z łóżka. W ostatniej chwili jednak łapie mnie Justin i mruga kilka razy nie wiedząc, o co chodzi.
-Z tego, co mi wiadomo, to poszła na imprezę do mojego kumpla, fotografa. Wątpię, że wróciła. Z jego imprez się nie wraca.- śmieje się i znów przyciąga do siebie. Staram się uwierzyć w to, co mówi i kładę głowę na swoim miejscu. -Więc?
-Cóż.. Mam być szczera, czy miła?- mówię, udając znawcę. Justin słysząc mój ton głosu zaczyna się śmiać i wybiera opcję numer jeden.
-Więc było świetnie. Jeśli tak było wtedy, to...
-Wczoraj było lepiej.- unoszę głowę i móc wybadać jego emocje. Tęczówki nadal są przyciemnione, a na policzkach malują się lekkie rumieńce. Wydymam usta i mrużę oczy.
-Cieszę się, ale zapominamy o tym i to by było na tyle.- klepię go w tors i dźwigam się do góry, zabierając ze sobą pościel.
-No tak, przecież nie widziałem twojego ciała i musisz się przede mną zakrywać.- mówi oburzony, a ja w tym samym momencie puszczam materiał, a on rozpływa pod moimi stopami. Słyszę, jak zaczerpuje głębiej powietrza. Chyba się tego nie spodziewał. Zresztą, sama nie wiem, skąd we mnie tyle odwagi. Ufam mu, po prostu. Spoglądam na niego przez ramię i rzucam zalotne spojrzenie. Kilka wachlarzy rzęsami, nieśmiały uśmiech i mogę iść do łazienki. Myślałam że tylko on tutaj będzie mieć rumieńce, ale widząc swoje odbicie, doznaję szoku. Całe polika są czerwone, oczy świecą się jak gwiazdki, a włosy roztrzepane na wszystkie strony. Mój pierwszy, świadomy raz. Straciłam dziewictwo. Z tym facetem. A przecież ledwo go znam. Gomez... Coś ty narobiła....
Od autorki: Hej kochani! No więc... W końcu się doczekaliście tej akcji między Seleną a Justinem. Jak myślicie, co wydarzy się dalej? Selena się w końcu przyzna Taylor? Czy może ktoś ich przyłapie? Czekam na Wasze propozycje w komentarzach! Liczę na jeszcze więcej opinii z Waszej strony! Zasypcie mnie komentarzami, uwielbiam je czytać, bo one mega mnie motywują do dalszego pisania. Pamiętajcie o hasztagu na twitterze #EndOfTheRoadJBFF, obserwacji bloga i oddawanie głosu w ankiecie po prawej stronie bloga. Tyle! Kocham, Claudia ♥

10 komentarzy

  1. Matko!!! Genialne genialne... mam nadzieję że to się jakoś rozwinie i będą jednak razem. ;)
    Świetnie piszesz kochana ;)) <Monia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szkoda tylko że nie opisałaś tego bardziej szczegółowo, ale i tak mega!!!

      Usuń
  2. Super czekam na następny ��

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne kobieto... ale oni tak bez zabezpieczenia??? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. <Kocham to <3 Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. i love it!
    czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku cudowny rodział *-* Czekam nn

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chociaż trochę podoba Ci się to fanfic, skomentuj to nawet jednym słowem. To tylko parę sekund, a niesamowicie motywuje do dalszego pisania. ♥

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.