poniedziałek, 21 września 2015

Rozdział 7.


~***~

Pojedyncze lampy co chwilę rozświetlają rysy twarzy Justina. Skupiony w stu procentach patrzy na drogę i stuka palcami o kierownicę. Opieram się ręką o drzwi i przyglądam mu się, zastanawiając co ja tu właściwie robię i po co w sumie gdziekolwiek z nim jadę. No cóż, może powód jest zbyt oczywisty, by mówić o nim na głos?
-Przejdźmy się.- proponuje nagle, wytrącając mnie całkowicie z myśli. Kiwam tylko głową, a on zjeżdża na pobocze i oboje wysiadamy z samochodu. Czeka, aż będę szła tuż obok niego i zaczynamy spacerować. Na początku nie słychać nic, prócz gwiżdżącego wiatru hulającego wokół nas. Po chwili jednak ciche westchnięcie wylatuje z ust Biebera, a ja nadal nie wiedząc, co zrobić, wlepiam wzrok w dłonie. Nie jestem pewna, czy powinnam mu powiedzieć o czymś tak istotnym. Boję się, że nie mogę mu zaufać.
-Okej, więc gdzie idziemy?- pytam w końcu, kiedy bez większego celu mijamy następne ulice.
-A gdzie chciałabyś iść?- spogląda na mnie i uśmiecha się ciepło.
-Nie wiem, możemy siąść nawet na tej durnej ławce. Po prostu już mi nogi odpadają na tych kilkunastocentymetrowych szpilkach.- wzdycham i klapię pupą o pobliskie siedzenie. Oddycham z ulgą i od razu zdejmuję buty.
-Ponieść cię?- pyta nagle, a ja unoszę zaskoczona brew. Nim się jednak orientuje ten bierze mnie na plecy i zaczyna iść.
-Zwariowałeś? Odstaw mnie.- wołam i uderzam go w barki. Justin się śmieje pod nosem i zaciskając jeszcze bardziej swoje dłonie na udach, maszeruje dalej. Chichoczę i opieram dłonie o jego ramiona. Czuję twarde mięśnie, które są napięte i mam ochotę ich dotykać przez kolejne lata mojego życia.
-Chodźmy się napić.- mówię mu do ucha i zeskakuję w końcu z niego.
-Nie wiem, czy to taki dobry pomysł...
-Jeden na odwagę.- unoszę palec wskazujący i nie pytając go o zdanie ciągnę w stronę pobliskiego baru. Lokal jest zatłoczony i z trudem docieramy do lady. Jest tylko jedno wolne miejsce, więc wskakuję na nie pierwsza i triumfalnie spoglądam na szatyna. Bieber kiwa rozbawiony głową i wyciąga pieniądze, prosząc o kieliszek alkoholu dla mnie.
-Nie pijesz?
-Jestem autem, Selena.- podaje mi wódkę, a ja szybko wlewam ją w siebie, z nadzieją, że to mi doda odwagi. Mylę się, bo po upływie dziesięciu minut czuję się tak samo.
-Jeszcze jeden.- tym razem płacę ja i wiem, że to nie skończy się za dobrze...


~***~


-Powinniśmy już iść.- mówię w końcu i wstaję. Kieruję się na zewnątrz i czekam, aż przy boku znajdzie się Justin. -Teraz możesz mnie ponieść.
-Musisz wytrzeźwieć, piękna.- śmieje się i odgarnia mi kosmyki włosów za ucho.
-Bieber, nie jestem tak pijana, jak ci się wydaje.- mówię oburzona i mrużę oczy. Justin wybucha głośnym śmiechem i patrzy na mnie, jak na wariatkę.
-Na pewno?- chwyta mnie pod ramię i zaczyna prowadzić. Nie mam siły się z nim kłócić, więc milczę, aż dochodzimy do auta. Siadamy, a potem znów jest cisza. Odwracam się w jego stronę i opieram plecami o drzwi.
-Muszę ci się do czegoś przyznać.- dukam w końcu, czując napływ odwagi. Biorę kilka głębszych oddechów i zaciskam oczy.
-Straciłaś dziewictwo ze mną?- głos Justina rozbiega się po aucie w zawrotnej prędkości. Dźwięk jest wyraźniejszy niż dotychczas i mam wrażenie, jakby czas zwolnił, a my gramy w jakimś dobrym filmie.
-Nie! Zaraz, co?!- plątam się w swoich słowach, a on zjeżdża na pobocze.
-Jesteś zestresowana, ponieważ nie pamiętasz tamtej nocy. Dziwię się, że w ogóle chcesz się ze mną widywać.- śmieje się i przycisza muzykę.
-Ale..
-Selena- łapie moją dłoń i spogląda mi prosto w oczy. -jeśli chcesz wiedzieć, jak było, mogę ci opowiedzieć. Mógłbym wiele więcej, ale porozmawiamy o tym kiedy indziej, bo teraz muszę cię odwieźć do domu.- tkwi dalej w tej samej pozycji i wierci mi dziurę w głowie. Cholerny alkohol! Przez to w tym momencie jest mi niedobrze. Wyrywam dłoń, otwieram szybko drzwi, wysiadam i chwytając w ostatniej chwili włosy zaczynam wymiotować. Słyszę zamykające się drzwi i zaraz obok zjawia się Justin. Starannie zbiera resztę kosmyków w dłoń i podaje mi chusteczkę. Wzdycham ciężko, kiedy torsy się kończą i wycieram usta. Siadam na trawie i zakrywam twarz rękami.
-Przepraszam...- bełkoczę zmartwionym głosem. Czuję się jak ostatnia kretynka- jak mogłam w ogóle pomyśleć, że on o tym nie wiedział? Dlaczego oszukuję cały świat, że dziewictwo straciłam z Archibaldem? Kolejne pytania nasuwają mi się na myśl: dlaczego Nate nie wyjawił naszego sekretu, skoro się pokłóciliśmy? Uh... To nieistotne. 
-Sh... Nic się nie stało. Pojedziesz do mnie.- słyszę jak mówi mi do ucha, a ja od razu trzeźwieję.
-Ostatnio źle się to skończyło. Nie chcę, żeby historia się powtórzyła.- szepczę, a on mruga kilka razy oszołomiony i uśmiecha się ciepło.
-Nie zamierzam cię wykorzystywać...- wywraca oczami i wstaje na proste nogi. Podaje mi dłoń, którą ujmuję i pociąga mnie do góry. Trzymając mocno w pasie prowadzi do auta i sadza na moim miejscu. Zapina pasami, obchodzi samochód i zasiada przed kierownicą. 
-Napisz, proszę, SMS'a do Taylor, żeby mnie kryła, a do mamy, że śpię u Tay.- dyktuję, podając swój telefon. Szatyn szybko wystukuje wiadomości i pokazuje mi je, zanim wysyła. Potem pozwalam sobie zamknąć oczy, bo czuję, jak robię się coraz bardziej senna. Usypiam.

Budzę się dopiero, kiedy samochód się zatrzymuję. Rozglądam się uważnie i odpinam pas. Otwieram drzwi i czuję się już znacznie lepiej. 
-Wszystko okej?- pyta szatyn i staje tuż obok mnie. Kiwam tylko głową i zaczynam podążać za nim. Wchodzę do windy i opieram się o zimną ściankę. Znów zamykam oczy i słucham, jak suniemy ciągle w górę. Wreszcie wychodzimy i na wprost windy się zatrzymujemy. Justin wyjmuje klucze i otwiera pospiesznie drzwi. Przepuszcza mnie w nich i świeci światło. Tłumaczy rozmieszczenie pomieszczeń, jakby mnie to teraz interesowało.
-Pokaż, gdzie mam spać, gdzie łazienka i daj butelkę wody. Więcej mi nie trzeba.- mamroczę i człapię nogami przed siebie. Trafiam do salonu i powoli rozglądam się dookoła. Czerwono-szare ściany przykuwają największą uwagę. Kolorystycznie dobrana sofa jak i meble idealnie prezentują się w przyciemnionych barwach lamp. 
-Sam projektowałeś?- pytam, kiedy Justin staje obok mnie i wręcza butelkę wody.
-Tak.- mówi obojętnie i chwytając mnie w talii zaczyna prowadzić dalej. Otwiera kolejne drzwi i wprowadza do sypialni. Wręcza mi ręcznik, koszulkę i pokazuje, gdzie łazienka. 
-Dasz sobie radę?- pyta, kiedy stoi w drzwiach. Uśmiecham się grzecznie i kiwam głową. -Dobranoc.- opuszcza pokój i zostaję sama. Znów rozglądam się po pomieszczeniu i doskonale je poznaję. Łóżko stoi w tym samym miejscu- kiedy uniosę głowę, widzę panoramę Nowego Jorku. Na przeciwko mieści się para drzwi- jedne prowadzą na hall, a drugie do łazienki. Przy łóżku stoją dwa stoliki nocne i lampki, a nieopodal komoda. Nie myśląc dłużej nad tym, co się stało w tym pokoju, ruszam do łazienki. Zamykam się w niej i zrzucam szybko ciuchy. Wchodzę do kabiny i od razu włączam lodowatą wodę. Nie raz mi powtarzano: "jeśli jesteś pod wpływem alkoholu, nie kąp się w gorącej wodzie, bo zaliczysz zgon.". Na początku im nie uwierzyłam, więc postanowiłam to sprawdzić... Cóż... To zdanie okazało się być prawdziwe. 
Niecałe dziesięć minut później wychodzę do sypialni, gdzie na łóżku stoi taca z tostami. Uśmiecham się pod nosem i idę w ich stronę. Biorę jednego, a resztę odstawiam na stolik. Po pokoju rozbrzmiewa ciche pukanie do drzwi i po chwili zza nich wyłania się głowa Biebera.
-Nie przeszkadzam?- pyta i uśmiecha się do mnie. Kiwam tylko głową, a on wchodzi dalej i siada obok. 
-Dzięki za żarcie i koszulkę.- mówię z pełną buzią i wycieram usta dłonią.
-Pogadamy jutro. Niczego ci już nie brakuje?- pyta, a ja znów potrząsam głową. -Wpadną do mnie koledzy, więc... Jeśli nie chcesz być jakoś konkretnie zauważona, to nie wychodź. Różne pomysły przychodzą im do łba.- wstaje z łóżka i wychodzi z pokoju. Nie myślałam, żeby się stąd gdziekolwiek ruszać. Wszystko, co mi trzeba, mam pod ręką.
Rozkładam się na ogromnym łóżku i upijam łyk wody. Wtulam się w poduszkę i zamykam oczy, chcąc już zasnąć. Kiedy prawie mi się to udaje, słyszę głośne krzyki i śmiechy dochodzące z pokoju obok. Nie jestem u siebie, więc nie mam najmniejszego zamiaru iść ich upominać. Zamiast tego przekręcam się na drugi bok i ponawiam próby zaśnięcia. Uderzam pięścią o materac, kiedy znów śmiech wyrywa mnie z chwili wyciszenia. W końcu nie wytrzymuję i wstaję. Nie patrząc na to, że wyglądam jak wyglądam, wchodzę do salonu.
-Możecie kurwa trochę ciszej? Ktoś tu zdycha na kacu i próbuje spać!- wrzeszczę i tupię bosą stopą o parkiet. Wzrok każdego samca spoczywa na mojej sylwetce i w tej chwili czuję się jak dziwak na pokazie w ZOO. 
-Ulala! Bieber, nie wiedziałem, że...
-Zamknij się!- szatyn uderza mocno kolegę w ramię i patrzy złowrogo na niego. -Będziemy ciszej, sory.- próbuje być poważny, ale widzę, jak nie może się powstrzymać. Wywracam oczami i odwracam się na pięcie. W tej samej chwili wpadam na niewiele wyższego chłopaka. Ma blond włosy i zielone oczy. Uśmiech maluje mu się na twarzy od razu, kiedy mnie dostrzega. 
-Sorki.- bąkam i mijam go, nie chcąc zwracać dalej uwagi. Wchodzę do sypialni i padam na łóżko. W duchu proszę Boga, aby zasnąć. Wreszcie mi się to udaje, brawo Gomez!

Promienie słońca witają mnie zaraz po tym, jak otwieram oczy. Nie czuję bólu głowy, ani jakiegokolwiek innego bólu. Wszystko jest tak, jak trzeba. Spoglądam na zegarek, który wskazuje dziesiątą pięć. Przeciągam się i zrzucam pościel. Jest mi gorąco, mimo że spałam w samej koszulce i bieliźnie. Pocieram zaspane oczy i ruszam do łazienki. Związuję włosy w kucyka i myję twarz. Nie jest tak źle, jak się spodziewałam! Postanawiam więc iść do kuchni, by podziękować Justinowi za tosty i inne rzeczy, jakie dla mnie wczoraj zrobił. Wychodzę z sypialni i nie słyszę nic, nawet chrapania. Zaglądam więc do salonu, a tam, na kanapie śpi Justin. Musiał nieźle popić, skoro nawet nie sprzątnął butelek z wczoraj. Z uśmiechem na twarzy idę do kuchni i rozglądam się w poszukiwaniu składników. Jestem jak typowa dziewczyna z filmów i postanawiam zrobić jajecznicę. Dość "oryginalny" pomysł! Gotuję wodę i zalewam herbatę. Stawiam drugi talerz na stole, kiedy słyszę głośne chrząknięcie. Od razu się prostuję, bo doskonale wiem, że pokazuję zbyt dużo, będąc w troszkę za długim t-shircie i bieliźnie.
-Em... Dzień dobry.- zaciskam usta w cienką linię, a potem wykrzywiam je w uśmiech. Justin przeczesuje włosy ręką i przeciera zaspane oczy. 
-Hej.- mówi zachrypniętym głosem. -Dobrze, że się rozgościłaś.- siada przede mną i patrzy na talerz. -Takie poranki to ja mogę mieć.- śmieje się i znów patrzy na mnie. -Tylko mogłabyś być bez tej koszulki.- czy on się zamknie? Ignoruję jego komentarz i siadam na swoim miejscu. Czuję palące spojrzenie Biebera, przez co czuję się skrępowana.
-Możesz przestać?- wołam wreszcie, czując, że zaraz nie wytrzymam tej intensywności. 
-Ale o co chodzi?- uśmiecha się szyderczo, bo doskonale wie, jak na mnie działa. 
-O to co nie biega, skup się na jedzeniu, nie na mnie.- rzucam zła i wstaję od stołu. Myję talerze i słucham tego, co leci w radiu. -Dużo wypiliście wczoraj?- zmieniam temat i wkładam do suszarki talerz. 
-Ja? Nic, kumple? Owszem.
-To czemu spałeś..
-Nie chciałem przekraczać żadnych granic twojego komfortu. A byłem na tyle zmęczony, że nawet nie posprzątałem, tylko poszedłem spać.- wyjaśnia, a ja dziękuję Bogu, że stoję do niego plecami. Uśmiecham się jak głupia, kiedy w głowę słyszę jego słowa "nie chciałem przekraczać żadnych granic twojego komfortu"...  Zaciskam usta, by powstrzymać głupkowaty uśmiech i odstawiam szklankę. Potem myję naczynia po Justinie i pomagam mu uprzątnąć salon. 
-Idę wziąć prysznic.- informuje mnie, kiedy zbieram ostatnie papierki z podłogi. Siadam zmęczona na sofę i wlepiam wzrok w sufit. Kalkuluję to, co działo się przez ostatnie 24 h, a na twarzy mimowolnie maluje się uśmiech. Dlaczego jednak ukrywam tak ważne informacje przed Taylor? Jest moją najlepszą przyjaciółką i powinna wiedzieć o mnie wszystko, tymczasem ona wie zaledwie połowę. Jakby dowiedziała się, że tak naprawdę dziewictwo straciłam właśnie z Justinem i nic nie pamiętam, zamordowałaby mnie na miejscu. Przeszywa mnie zimny dreszcz. Sama się boję tego, co się działo. Najchętniej odtworzyłabym tamtą noc i obejrzała w zwolnionym tempie, by wyłapać najdziwniejsze sytuacje.
-Ziemia do Seleny.- Justin macha mi ręką przed twarzą i stoi w samych bokserkach. Wstaję i sama ruszam wziąć szybki prysznic. Chcę się dowiedzieć, jak to było. Niewiedza jest gorsza od próby zapomnienia tej sytuacji. Wracam do Justina i siadam na miejscu obok. Bawię się palcami i próbuję ułożyć sensowną wypowiedź. Szatyn sam wspominał, że porozmawiamy o tym, co się działo dzisiaj. Wiele by mi ułatwił, gdyby sam zaczął ten temat.
-Możemy pogadać o tej sobocie?- pytam wreszcie i spoglądam na moment w jego stronę. Kiwa głową i gryzie wnętrze policzka, myśląc nad tym, co powiedzieć.
-Chcesz, żebym ci o tym opowiedział?- wybucha śmiechem, a ja oblewam się czerwienią i zezłoszczona uderzam go w ramię. -Sory, sory! Już się uspokajam.- bierze kilka głębszych oddechów i odwraca się w moją stronę. -Wolałbym jednak ci pokazać, jak było.- poważnieje i obserwuje moją reakcję. W momencie zasycha mi w gardle.
-Że co?- szepczę, a mimo to ton głosu jest tak wysoki, że sama się skrzywiam na jego dźwięk.
-Dlatego chciałem pogadać o tym dziś. Przemyśl to.- wzrusza ramionami. -Jeśli się nie zgodzisz, to okej, opowiem, ale to nijak ma się do odczuć, których nie pamiętasz. 
Od autorki: Witam, cześć i czołem! Nie rozpisuję się. Zasada ta sama: im więcej komów, tym szybciej rozdział. #EndOfTheRoadJBFF i śledźcie bloga! Odpowiadajcie w ankiecie, buziaki! Claudia Ok. ♥

12 komentarzy

  1. Świetny,nie mogę się doczekać następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny 💖 Boje się tylko że mama Sel znowu będzie się o wszystko wypytywać :/

    OdpowiedzUsuń
  3. A może oni ze sobą jednak nie spali???

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany, końcówka najlepsza! Jak mogłaś w takim momencie zakończyć rozdział? Jestem ciekawa, jaką decyzję podejmie Selena w związku z propozycją Justina.

    OdpowiedzUsuń
  5. No dalej... niech coś się w końcu zadzieje między nimi!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny! Ja już chce następny!! Szybko!! :* A w wolnej chwili może zajrzysz do mnie? :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział kiedy będzie następny??

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju cudny rodziaĺ ^'^ Czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zawsze super. Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chociaż trochę podoba Ci się to fanfic, skomentuj to nawet jednym słowem. To tylko parę sekund, a niesamowicie motywuje do dalszego pisania. ♥

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.