~***~
Dochodzi dwunasta w samo południe. Siedzę po turecku na łóżku, a wzrok wlepiony mam w ścianę. Cicha muzyka, która płynie ze słuchawek powoduje, że głęboko zastanawiam się nad całym moim życiem. Kalkuluję wszystko od podstaw. Dzieciństwo- było najlepsze. Pomijając drobne szczegóły, jak brak rodziców przez cały czas i kilkadziesiąt nowych niań, to naprawdę mile wspominam ten młodzieńcze lata. Uwielbiałam się bawić z Jenną w modelki. Robiłyśmy scenę, układałyśmy krzesła po bokach, sadzałyśmy na nich miśki jako widownię i włączałyśmy muzykę. Kradłyśmy szpilki i ciuchy mamy, malowałyśmy się jej kosmetykami i gotowe prezentowałyśmy jej kolekcję. W oczach dziecka byłyśmy profesjonalistkami. Czułyśmy ten zew podczas stąpania w tych eleganckich bucikach. Uśmiech ciągle gościł na naszych twarzach. Nie należałyśmy do smutnych dzieci. Potem dorastałyśmy, to znaczy Jenna. Nie sprawiała żadnych problemów- bardzo dobrze się uczyła, nie spotykała się z facetami, skupiała się tylko na swojej przyszłości. Wiedziała już, że drzemie we mnie potencjał na prawdziwą modelkę, a te dziecinne zabawy w jej wizjach wydawały się realne: jej malutka siostra kroczy w najdroższych kreacjach świata na wybiegu podczas Fashion Weeku w Paryżu i jest znaną oraz cenioną celebrytką. Ja zaś w tym czasie skupiałam się na balecie i nauce. Taniec nauczył mnie wielu rzeczy- punktualności, dokładności, synchronizacji i gry mięśni kończyn z mózgiem. A potem to przerwałam, bo szkoła była dla mnie ważniejsza. I tak leciało... Korepetycje, zajęcia dodatkowe, aż w końcu zaczęłam umawiać się z Nathanielem. Rodzice nie mieli nic przeciwko, jeśli nie brnęło to zbyt daleko. My, oczywiście, byliśmy bardzo grzeczną, nastoletnią parą. W sumie byliśmy nią aż do siedemnastego roku życia. Kiedy na nasze konto wbijała już osiemnastka, coś zaczęło się w nas rodzić. Oboje chcieliśmy błyszczeć w tłumie. Chcieliśmy, żeby każdy nas lubił i nawet nam to wychodziło, ale potem poczułam, że to nie mój klimat i zrezygnowałam z reputacji. Miałam swoje grono znajomych i tego się trzymałam, ale Archibalda znała cała szkoła. Nie przeszkadzało mi to, że za nim ciągle wzdychające dziewczyny, bo był mi wierny. Do tej pamiętnej soboty, która odwróciła moje życie do góry nogami. To właśnie od niej się wszystko zaczęło- wagarowanie, opuszczenie się w nauce, imprezowanie, picie oraz... miesiąc wyjęty z życia. Wraz z tą sobotą doszedł mi większy kłopot- Justin. Wtedy myślałam, że mnie stalkuje, jest jakimś psycholem, który postanowił sobie mnie nękać. Robił wszystko, by ponownie się ze mną spotkać. Co stało się z tym stanowczym i naprawdę podniecającym charakterkiem Justina? Odkąd wróciłam z tamtego miejsca, on jest zupełnie inny- nie dość, że wygląda dość niechlujnie, to jeszcze traktuje mnie jak osobę, którą boi się skrzywdzić. Problem w tym, że to tamta Selena była delikatniejsza, a jakoś nie przejmował się gnębieniem mnie. A teraz, kiedy naprawdę jestem silna, on traktuje mnie jak kruchą rzeźbę, czy coś na ten wzór. To wszystko jest bardziej skomplikowane, niż mogło mi się wydawać. Przypominam sobie, że jest nowy dzień, więc mam kolejne pytanie do wykorzystania. O co zapytać tym razem? Justin znał doskonale historię tego palanta. Znał go? Oto pytanie, które muszę zadać mu tym razem.
Playlista się kończy, a ja odtwarzam ją ponownie. Nie wiem, który to już raz, ale tekst piosenek utrwala się na tyle, bym mogła zacząć śpiewać refreny. Darowuję sobie to jednak i sięgam po telefon, by go w końcu włączyć. Odkąd jestem u Justina jest wyłączony. Chciałam odciąć się od wszystkich telefonów i SMS'ów, jakie mi pewnie wysyłali. Wiedziałam, że to mi nie ucieknie i i tak, kiedy w końcu uruchomię sprzęt, to będę mogła to na spokojnie odczytać. Rzuciłam urządzenie przed siebie i po materacu przebiega tysiąc wibracji, zanim telefon się uspokaja. W końcu biorę go do ręki i pierwsze, co rzuca mi się w oczy, to konferencja na czacie, którą utworzyli i do której mnie zaprosili. Czytam kolejno każdą wypowiedź i ani trochę mnie nie rusza to, że ktoś się o mnie martwi. Gdzie byliście, kiedy po raz setny byłam gwałcona, hę? Pewnie na jednej z domówek Archibalda. Żałośni. Ostatnia wymiana zdań między moim ex, jego przyjacielem i Taylor jednak przykuwa uwagę najbardziej.
NATE
Jak myślicie, gdzie ona teraz jest? Byłem jakieś cztery razy w jej domu, a mama ciągle powtarza, że sama nie wie.
TAYLOR
Jenna to samo. Próbowałam z niej wyciągnąć jakiekolwiek informację. Coś wie, ale nie chce nic powiedzieć.
DAVIS
Może jest u tego, co ci obił mordę, Archibald? :)
NATE
Stul pysk i mnie nie wkurwiaj.
TAYLOR
Pewnie tak. To się źle skończy i będą z tego same kłopoty.
DAVIS
Macie jego adres?
TAYLOR
Selly, kochanie. Jeśli to czytasz, to daj znać chociaż, co u Ciebie.
NATE
Kochamy Cię, pamiętaj o tym.
I jego słowa doprowadzają mnie do szału. Mam ochotę złapać za jakiś ciężki przedmiot i rozwalić go na ścianie przede mną. Ze wszystkich sił jednak powstrzymuję się przed tym i bez chwili zawahania wystukuję ostrą odpowiedź.
SELENA
Archibald, jesteś ostatnią osobą, która powinna pisać takie słowa. To wszystko zaczęło się przez Ciebie. To przez Ciebie trafiłam do tego klubu i to przez ciebie przeszłam to, co przeszłam. Z radością możesz dopisać do swojej listy uczynków "zniszczenie człowieka", bo, uwaga, udało ci się zniszczyć mnie. Taylor, nie martw się o mnie, ty Davis również. Ze mną wszystko w porządku, a to, gdzie jestem powinno was w tej chwili interesować najmniej. Przygotujcie się lepiej do zakończenia roku. KOCHANA ZIMNA SUKA, SELLY. :)
Patrzę z dumą na wiadomość i wyłączam WiFi, by nie czytać reszty wiadomości oraz by nie zostać przyłapaną i przypadkiem zasypana toną pytań. Naprawdę mam tego dość. Wystarczająco pytań ja mam, by odpowiadać na czyjeś. Najpierw muszę wyjaśnić swoje sprawy, dopiero wrócę do tamtych.
Zawijam ipoda słuchawkami i odkładam go na stolik nocny. Chwytam ponownie telefon i wykręcam numer do siostry. Po dwóch sygnałach od razu odbiera i słyszę przejęcie w jej głosie. Jak zwykle, martwi się, ale tym razem nie potrzebnie. Wyjaśniam jej, że ze mną wszystko w porządku i tłumaczę, czemu nie odpowiadałam na telefony i wiadomości. Kończę rozmowę sprawą, w jakiej celu do niej zadzwoniłam.
-Wypłać mi wszystkie moje oszczędności. Numer konta wyślę SMS'em.
-Ale, że całość?!- wrzeszczy zdumiona, a ja zaciskam usta w cienką linię.
-Powiedziałam, że wszystkie, to wszystkie.- odpowiadam ostro, na co siostra na chwilę się zamyka, by potem ponownie upewnić się, że dobrze zrozumiała.
-Przecież to ogromna pula pieniędzy!- dodaje na koniec, a ja ściskam mocniej telefon.
-Po to kurwa je chcę. Potrzebuję ich.- kończę rozmowę, a potem szybko wystukuję cyferki i wysyłam jej SMS'em. Wyłączam ponownie telefon i chowam go na dnie walizki. Czuję, że tam jest jego miejsce.
Wstaję z łóżka i cicho pojękuję czując skurcze mięśni. Kuśtykając do drzwi, chwytam klamkę i mocno prostuję się do góry, by nie wyglądać jak zombie. Idę do salonu, gdzie siedzi Justin i zajmuję miejsce obok. W powietrzu unosi się woń mandarynki, a mnie od razu cieknie ślinka.
-Chcesz?- pyta, ale kręcę jedynie głową. Lenistwo wygrywa, naprawdę nie mam siły bawić się w obieranie tego owoca.
-A jak obiorę?
-JASNE!- wołam ucieszona jak małe dziecko. Czy on czyta mi w myślach? Bo jeśli tak, to mamy mały problem. Nienawidzę, jeśli człowiek wie o mnie wszystko, a ja o nim nic.
Spoglądam na ekran telewizora i od razu orientuję się, że Bieber ogląda KSW. Przyłączam się do niego, ale zamiast na walce, skupiam się na dobrym doborze słów w następnym pytaniu.
-Justin..?- zaczynam niepewnie i rzucam mu krótkie spojrzenie, które odwzajemnia. Wręcza mi całą mandarynkę obraną i uśmiecha się ciepło przy tym. Odbieram ją od niego i najpierw postanawiam ją skonsumować. Potem znów siedzę w ciszy, aż zbieram się do zadania tego pytania. -Znasz go?
-Hum?- mówi, ssąc owoc i w końcu wrzucając go do buzi.
-Pytam, czy znasz tego mężczyznę, który mnie tam trzymał. Jer...
-Znam.- odpowiada obojętnie i zdaję sobie sprawę, że jego wypowiedź powinna być dłuższa, ale on gra na czas. Doskonale wie, że kiedy poznam całą prawdę, to odejdę, dlatego zaczynam bać się jej jeszcze bardziej. Uciekam z myślami do barów i na imprezy, by nie myśleć nad tym za dużo. Sama nie chcę od niego odchodzić. Dobrze mi z nim się mieszka. Mam w nim teraz przyjaciela, z którym mogę porozmawiać o wszystkim. To on daje mi to prawdziwe wsparcie w tych chwilach, przez psychiatrę uważane za najtrudniejsze. Najtrudniejszy to był pierwszy tydzień, który spędziłam w szpitalu pod okiem specjalistów. A potem już szło z górki.
-Nie powiesz nic więcej?
-Jedno pytanie- przerywa i wręcza kolejną mandarynkę -jeden dzień.- uśmiecha się słabo, a następnie wlepia wzrok w TV. Wzdycham zrezygnowana i znów jem słodki owoc. Spoglądam co chwilę na Justina i zastanawiam się nad tym, co mogłabym robić dzisiejszego wieczoru. Oczywiście ponownie mam ochotę na imprezę i dobry seks. Nic nie jest tak dobre, jak gorące igraszki z jakimś przystojniakiem.
-Idziemy na imprezę?- pytam, kładąc nogi na stole.
-Nie. Masz odpoczywać.- rzuca stanowczo, a ja wywracam oczami. Wiem, że i tak go namówię, więc odwracam się do niego przodem i bezczelnie wlepiam czekoladowe oczy prosto w niego. -Nie próbuj Gomez. Nie chce mi się po raz kolejny pokazywać, jaki jestem naprawdę.- mruczy poirytowany, a ja unoszę brew.
-To znaczy?
-Nie udawaj.- rzuca krótko i żuje kawałek żelki. Jego kości policzkowe idealnie rzeźbią się przy każdym ruchu. -Chyba nie chcesz, żeby ten pierdolony psychopata powrócił.
-Czy ja wiem?- zaczynam bawić się końcem włosów, bacznie obserwując końcówki. -Wcale nie był takim psychopatą. Przynajmniej wiedział, co to prawdziwa zabawa.- dodaję obojętnie i zyskuję uwagę Biebera.
-Przepraszam, co? Sugerujesz, że nie wiem, co to prawdziwa zabawa?- unosi brwi i niemalże widzę, jak powstrzymuje się przed gwałtownym ruchem. Wiadome, że nie zrobi nic, co mogłoby mnie urazić, bo wciąż uważa, że jestem słabą osobą po przejściach. Wtedy on wyjmuje telefon z kieszeni i zaczyna wystukiwać coś w klawiaturze.
-Co robisz?- pytam zainteresowana.
-Raczej co robimy.- poprawia mnie, a ja marszczę brwi i zamieniam się w słuch. Nic nie odpowiadam, lecz czekam na wyjaśnienia. Chwilę jednak milczy, aż w końcu rzuca telefon na ławę, całkowicie zadowolony z tego, co zrobił.
-Więęęc?- przeciągam zdenerwowana, że nic nie mówi.
-Bądź gotowa na szóstą. Robimy domówkę.- kiedy z ust wylatuje ostatnie słowo, ja zaczynam piszczeć ze szczęścia i rzucając się z drugiego końca kanapy, wiszę mu na szyi i mocno ściskam w podzięce. -Nie myśl, że ci uległem, bo pewnie już masz taką myśl. Po prostu sądzę, że we własnym domu będę mógł cię bardziej kontrolować, niż w jakimś pierdolonym klubie.- rzuca ochrypłym głosem, kiedy zrywam się na proste nogi, a ja tylko potakuję sarkastycznie głową.
-Jasne, jasne.- mrużę oczy i uśmiecham się podstępem. I tak wiem, że robi to specjalnie, by udowodnić mi, że wciąż jest taki, jak wcześniej i wystarczy tylko chwila dłuższej rozmowy ze mną, a ulega. -Ale wiesz co zrobimy najpierw?- mówię, siadając na oparciu kanapy tuż obok niego. Justin unosi wzrok w górę, by spojrzeć mi w oczy i przeciera palcem wskazującym dolną wargę. -Idziemy do fryzjera.- mówię i klepię rękami w uda. -Masz dziesięć minut.- rzucam na koniec i wychodzę z salonu. Wiadomo jednak, że facetowi nie potrzeba czasu, by przygotował się do wyjścia. Tak naprawdę to ten czas przydzieliłam samej sobie, by określić porę wyjścia. Wchodzę do pokoju i spoglądam od razu na swoje odbicie. Zdecydowanie za duże dresy i wielka koszulka nie nadają się do wyjścia. Nurkuję więc w swojej torbie i szukam odpowiedniego ciucha. Wybieram czarną bokserkę, siwe leginsy i zwykłą, jeansową katanę, ponieważ na dworze jest ciepło. Włosy związuję w niesfornego koka i nie zwracam uwagi na to, jak wygląda. Nie idę w towarzystwie Justina, tylko idę razem z nim. Moje włosy również potrzebują regeneracji, więc jakieś farbowanie i podcinanie końcówek jak najbardziej na tak!
Punktualnie wychodzę z pokoju i widzę, jak Bieber stoi już oparty o ścianę z kluczami w rękach. Na głowie ma bejsbolówkę, a na twarzy rysuje się wielki uśmiech.
-Wiem, w czym powinnaś chodzić częściej.- przyznaje, kiedy skanuje moje ciało od góry do dołu. Wywracam oczami i cmokam z dezaprobatą. Zamykam drzwi do pokoju i przechodzę obok Justina, by wyjść z mieszkania. Czekam, aż do mnie dołączy, a następnie ruszamy do windy. Niespodziewanie, przed budynkiem czeka paru mężczyzn z aparatami. Co, jak co, ale tego się w ogóle nie spodziewałam. Nagle napływa do mnie ogromna fala złości.
-Oho, zacznie się.- warczę, przez zaciśnięte zęby i naprawdę proszę o trochę pokory wobec tych ludzi. Wiem, że jestem teraz typem wybuchowej osoby, więc naprawdę liczę na to, że nie powiedzą nic niestosownego. I kiedy przekraczam próg wieżowca, do uszu napływa fala pytań. Na przemian, najpierw jeden fotograf, potem drugi. Przepychają się między sobą i robią zdjęcia. "To twój nowy chłopak?", "To u niego teraz mieszkasz?", "Nowy partner, czy tylko dajesz dupy?". To ostatnie powoduje, że mam ochotę rzucić się na niego z pięściami, ale Justin reaguje w porę. Łapie mnie delikatnie w talii i ciągnie w stronę samochodu, bym nie mogła nic zrobić. Zaciskam szczękę i mam wrażenie, jakbym miażdżyła ząb o ząb. Słyszę, że Justin rzuca komentarz, który wygrywa wcześniej- jemu nie zależy, co o nim napiszą, a ja muszę zachować pozory wciąż grzecznej i ułożonej dziewczyny. Siada obok mnie i odpala silnik, by potem odjechać z tego miejsca z piskiem opon. Wzdycham ciężko, zaciskając nadal ręce w pięść. Otwieram okno i wystawiam jedną dłoń na zewnątrz. Zaczynam się nią bawić, jak gdybym głaskała niewidzialne powietrze.
-Wszystko okej?- słyszę nagle, a ja spoglądam na Biebera przez moment. Wzdycham ciężko i wlepiam wzrok w uda.
-Tsa.. Chyba.- mruczę i patrzę na drogę przed nami. Słucham dźwięku muzyki, która aktualnie gra w głośnikach. Znam ją, nawet bardzo dobrze. Ten utwór zawsze mnie rozluźniał. Czy to zbieg okoliczności, że leci on akurat teraz, kiedy dopada mnie podły nastrój? Z sekundy na sekundę rozluźniam się coraz bardziej. I znów zaczęłam głęboko myśleć nad tym, gdzie znalazłam się do tej pory, co osiągnęłam i co straciłam. Lista numer dwa nie miała końca, a ta pierwsza kończyła się przy zaledwie kilku punktach. Spokojny brzdęk gitary i cudowny głos Ed'a powoduje, że zaczynam myśleć coraz więcej. "The a team" się kończy w tym samym momencie, w którym parkuje samochód.
-Idealne wyczucie czasu.- komentuję pod nosem, a Justin rzuca mi krótkie spojrzenie, a następnie wysiada. Odpinam pas i również wychodzę z auta. Zamyka je i wrzuca klucze do kieszeni spodni.
-Gotowy na zmianę?- pytam, kiedy przepuszcza mnie w drzwiach. On jeszcze nie wie, że przyjechałam z nim tutaj też dla siebie. Witamy kobietę, która doskonale mnie zna. Od razu na jej twarzy wita wielki uśmiech i przytula mnie delikatnie. Widzę, jak bije się z samą sobą, by nie zadać mi jakiś pytań. Wzdycham poirytowana jej sztucznym zachowaniem i siadam na krześle. Justin zatrzymuje się i spogląda w moje odbicie.
-Sądziłeś, że kobieta przyjedzie ot tak z tobą do fryzjera i z tego nie skorzysta?- chichoczę i kiwam głową na miejsce obok. -Siadaj, a nie zabieraj czasu ludziom!- wołam entuzjastycznie, a zaskoczona Mia zakłada mi fartuszek. -No wykrztuś to w końcu z siebie, Mia.- proszę z uśmiechem na twarzy, a ona od razu robi się czerwona, udając że nie wie, o co chodzi.
-Ugh, Gomez, rozgryzłaś mnie. Po prostu chciałabym wiedzieć, jak się trzymasz.- wzrusza przepraszająco ramionami i rozpuszcza włosy.
-Jak widać, dobrze.- odpowiadam grzecznie i spoglądam w odbiciu na Justina, którym również się zajęto. -Barbaro, proszę. Zrób tak, żeby wciąż był seksowny, bo z tymi długimi wygląda jak bezdomny.- rzucam do kobiety za nim, a on tylko kiwa głową zrezygnowany. Nie mogę uwierzyć, jak pozytywnie zadziałała na mnie ta piosenka, ale słysząc stare hity w tym lokalu, nadal nie mogę przestać się uśmiechać. Przypominam sobie okres, w którym żyłam normalnie, bez nękających mnie fotoreporterów. Jestem stałym klientem w tym zakładzie. To te dwie kobiety najbardziej dbają o moje włosy. Wiedzą, co zrobić, by odzyskały swój naturalny blask i odżyły.
-Farbujemy i podcinamy?- pyta Mia, a ja potrząsam zgodnie głową i zamykam oczy, słuchając słów piosenki. Słyszę, jak Barbara również podśpiewuje tekst utworu. Zaczynam poruszać się lekko w rytm "Wannabe", a Justin obserwuje mnie jak jakąś wariatkę.
-No co?!- rzucam w końcu i zaczynam śpiewać głośno refren. Dobrze, że prócz nas nie ma nikogo w zakładzie. To ich plus, potrafią zadbać o look, a i tak nie mają zbyt wielu klientów. Mia i Barbara, które prowadzą razem ten biznes. Obie to stare panny, które lubią dobrą zabawę. Dostrzegam, że Justin również nakładaną ma farbę na włosy.
-Chryste, powiedz, że..
-Przywracam naturalny kolor, spokojnie Gomez!- śmieje się kobieta, a ja od razu opadam z ulgą na siedzenie.
-Chcesz, to zaproś swoich znajomych na domówkę.- odzywa się w końcu Justin, a ja przez chwilę się nad tym zastanawiam. Czemu by nie? Przynajmniej udowodnię im, że ruszyłam na przód! Proszę go o telefon i błyskawicznie loguję się na czacie. Wybieram grono osób, do których wysyłam tą samą wiadomość. Ignoruję napływ kolejnych, nowych do przeczytania i wylogowuję się szybko. Oddaję mu iphona z uśmiechem na twarzy i wprost nie mogę się doczekać aż zaczniemy imprezować.
Efekt końcowy jest niesamowity. Justin pozbył się naprawdę ohydnego koloru i wrócił do ciemniejszych. Jego grzywka nadal jest długa, ale seksownie opada mu na lewe oko i nie zasłania całej twarzy. Blond refleksy na końcach powodują, że włosy wyglądają na jeszcze zdrowsze, niż są! Wygląda naprawdę bosko.
-No, no!- cmokam z zadowolenia i lustruję dokładnie jego włosy. Sama po raz pierwszy od czasu farbowania spoglądam w lustro i jestem zaskoczona metamorfozą. Lekkie fale opadają mi tylko do ramion. Orientuję się, ile włosów mi ubyło i jestem w tak ogromnym szoku, że przez pierwszą chwilę mam łzy w oczach. Chyba jak każda, normalna kobieta żałuję swojej decyzji, ale chwilę potem dochodzę do wniosku, że wyglądam naprawdę dobrze.
-Wiem, zabijesz mnie, ale one naprawdę były zniszczone. Mamy doczepki w razie potrzeby. Przychodź kiedy trzeba, a je założymy.- pociera moje ramiona i uśmiecha się pocieszająco. Potrząsam głowę dając jej do zrozumienia, że jest dobrze, ale muszę przywyknąć do tak krótkich włosów i przytulam ją na pożegnanie. Dziękuję również Barbarze i już mam zamiar zapłacić, kiedy Bieber wyciąga dwieście dolarów i dziękuje za usługę. Delikatnie popycha mnie do wyjścia i przepuszcza w drzwiach.
-Chyba bardziej podoba mi się Selly w krótkich włosach.- mruczy, kiedy otwiera mi drzwi. Unoszę brwi do góry i wsiadam do środka.
-Napatrz się, bo niedługo to zmienię.- oznajmiam, kiedy odpala silnik. -Jedźmy na zakupy. Muszę kupić jakiś ciuch i do tego pasowałoby przygotować jakiś alkohol.- dodaję, a on zgadzając się, rusza do pobliskiej galerii.
Punktualnie o szóstej stoję gotowa przed lustrem. Goście już są, ale ja nie wychodzę, dopóki nie będę w stu procentach gotowa. Zaprosiłam Sean'a i myślę, że ponownie spędzimy ciekawą noc. DJ'a również nie zabrakło i nawet nie zdawałam sobie sprawy, jakie to mieszkanie jest wielkie, kiedy uprzątnie się parę rzeczy do innych pokoi. Salon idealnie nadawał się do tańczenia, a cała hołota piła w jadalni.
-Może pomóc?- słyszę głos Justina i odwracam się w jego stronę. Podchodzi powoli i staje tuż za mną. Chwyta za zasuwak idealnie dopasowanej czarnej sukienki i jedzie nim w górę. -Ślicznie pachniesz.
-Dziękuję.- mówię i mrużę lekko oczy, kusząc go w odbiciu. Justin pochyla się do przodu, by złożyć pocałunek na mojej szyi, ale ja w ostatniej chwili odwracam się na pięcie i słysząc znany hit, zaczynam poruszać się w jej rytmach.
-I love it!- krzyczę refren i wychodzę z pokoju, zostawiając go lekko zdezorientowanego. Myślałam, że przyszło parę osób, ale mieszkanie jest już prawie pełne. Zszokowana idę w stronę lodówki i wyjmuję z niej piwo. Otwieram je i śmiało ruszając się w rytmach muzyki, kieruję się na parkiet. Dostrzegam starą ekipę, za którą szczerze powiedziawszy się stęskniłam. Przyszedł nawet Zac! Podchodzę do niego od razu i mocno przytulam na powitanie. Potem znów trafiam w ramiona Robbiego, Briana i Ryana.
-Słabo wyglądasz.- komentuje Brian, a ja mierzę go wzrokiem.
-Nie z własnego życzenia.- dogryzam i upijam łyk piwa, rozglądając się po sali. Dostrzegam zmieszaną Taylor w towarzystwie Nathaniela i Davisa. Zderzenie ze starą rzeczywistością wcale nie jest tak łatwa, jak przypuszczałam, ale czas temu postawić czoła i zamknąć stary rozdział, by rozpocząć nowy. Teraz, albo nigdy Gomez! Pokaż, że ruszyłaś na przód!
-Idziemy na imprezę?- pytam, kładąc nogi na stole.
-Nie. Masz odpoczywać.- rzuca stanowczo, a ja wywracam oczami. Wiem, że i tak go namówię, więc odwracam się do niego przodem i bezczelnie wlepiam czekoladowe oczy prosto w niego. -Nie próbuj Gomez. Nie chce mi się po raz kolejny pokazywać, jaki jestem naprawdę.- mruczy poirytowany, a ja unoszę brew.
-To znaczy?
-Nie udawaj.- rzuca krótko i żuje kawałek żelki. Jego kości policzkowe idealnie rzeźbią się przy każdym ruchu. -Chyba nie chcesz, żeby ten pierdolony psychopata powrócił.
-Czy ja wiem?- zaczynam bawić się końcem włosów, bacznie obserwując końcówki. -Wcale nie był takim psychopatą. Przynajmniej wiedział, co to prawdziwa zabawa.- dodaję obojętnie i zyskuję uwagę Biebera.
-Przepraszam, co? Sugerujesz, że nie wiem, co to prawdziwa zabawa?- unosi brwi i niemalże widzę, jak powstrzymuje się przed gwałtownym ruchem. Wiadome, że nie zrobi nic, co mogłoby mnie urazić, bo wciąż uważa, że jestem słabą osobą po przejściach. Wtedy on wyjmuje telefon z kieszeni i zaczyna wystukiwać coś w klawiaturze.
-Co robisz?- pytam zainteresowana.
-Raczej co robimy.- poprawia mnie, a ja marszczę brwi i zamieniam się w słuch. Nic nie odpowiadam, lecz czekam na wyjaśnienia. Chwilę jednak milczy, aż w końcu rzuca telefon na ławę, całkowicie zadowolony z tego, co zrobił.
-Więęęc?- przeciągam zdenerwowana, że nic nie mówi.
-Bądź gotowa na szóstą. Robimy domówkę.- kiedy z ust wylatuje ostatnie słowo, ja zaczynam piszczeć ze szczęścia i rzucając się z drugiego końca kanapy, wiszę mu na szyi i mocno ściskam w podzięce. -Nie myśl, że ci uległem, bo pewnie już masz taką myśl. Po prostu sądzę, że we własnym domu będę mógł cię bardziej kontrolować, niż w jakimś pierdolonym klubie.- rzuca ochrypłym głosem, kiedy zrywam się na proste nogi, a ja tylko potakuję sarkastycznie głową.
-Jasne, jasne.- mrużę oczy i uśmiecham się podstępem. I tak wiem, że robi to specjalnie, by udowodnić mi, że wciąż jest taki, jak wcześniej i wystarczy tylko chwila dłuższej rozmowy ze mną, a ulega. -Ale wiesz co zrobimy najpierw?- mówię, siadając na oparciu kanapy tuż obok niego. Justin unosi wzrok w górę, by spojrzeć mi w oczy i przeciera palcem wskazującym dolną wargę. -Idziemy do fryzjera.- mówię i klepię rękami w uda. -Masz dziesięć minut.- rzucam na koniec i wychodzę z salonu. Wiadomo jednak, że facetowi nie potrzeba czasu, by przygotował się do wyjścia. Tak naprawdę to ten czas przydzieliłam samej sobie, by określić porę wyjścia. Wchodzę do pokoju i spoglądam od razu na swoje odbicie. Zdecydowanie za duże dresy i wielka koszulka nie nadają się do wyjścia. Nurkuję więc w swojej torbie i szukam odpowiedniego ciucha. Wybieram czarną bokserkę, siwe leginsy i zwykłą, jeansową katanę, ponieważ na dworze jest ciepło. Włosy związuję w niesfornego koka i nie zwracam uwagi na to, jak wygląda. Nie idę w towarzystwie Justina, tylko idę razem z nim. Moje włosy również potrzebują regeneracji, więc jakieś farbowanie i podcinanie końcówek jak najbardziej na tak!
Punktualnie wychodzę z pokoju i widzę, jak Bieber stoi już oparty o ścianę z kluczami w rękach. Na głowie ma bejsbolówkę, a na twarzy rysuje się wielki uśmiech.
-Wiem, w czym powinnaś chodzić częściej.- przyznaje, kiedy skanuje moje ciało od góry do dołu. Wywracam oczami i cmokam z dezaprobatą. Zamykam drzwi do pokoju i przechodzę obok Justina, by wyjść z mieszkania. Czekam, aż do mnie dołączy, a następnie ruszamy do windy. Niespodziewanie, przed budynkiem czeka paru mężczyzn z aparatami. Co, jak co, ale tego się w ogóle nie spodziewałam. Nagle napływa do mnie ogromna fala złości.
-Oho, zacznie się.- warczę, przez zaciśnięte zęby i naprawdę proszę o trochę pokory wobec tych ludzi. Wiem, że jestem teraz typem wybuchowej osoby, więc naprawdę liczę na to, że nie powiedzą nic niestosownego. I kiedy przekraczam próg wieżowca, do uszu napływa fala pytań. Na przemian, najpierw jeden fotograf, potem drugi. Przepychają się między sobą i robią zdjęcia. "To twój nowy chłopak?", "To u niego teraz mieszkasz?", "Nowy partner, czy tylko dajesz dupy?". To ostatnie powoduje, że mam ochotę rzucić się na niego z pięściami, ale Justin reaguje w porę. Łapie mnie delikatnie w talii i ciągnie w stronę samochodu, bym nie mogła nic zrobić. Zaciskam szczękę i mam wrażenie, jakbym miażdżyła ząb o ząb. Słyszę, że Justin rzuca komentarz, który wygrywa wcześniej- jemu nie zależy, co o nim napiszą, a ja muszę zachować pozory wciąż grzecznej i ułożonej dziewczyny. Siada obok mnie i odpala silnik, by potem odjechać z tego miejsca z piskiem opon. Wzdycham ciężko, zaciskając nadal ręce w pięść. Otwieram okno i wystawiam jedną dłoń na zewnątrz. Zaczynam się nią bawić, jak gdybym głaskała niewidzialne powietrze.
-Wszystko okej?- słyszę nagle, a ja spoglądam na Biebera przez moment. Wzdycham ciężko i wlepiam wzrok w uda.
-Tsa.. Chyba.- mruczę i patrzę na drogę przed nami. Słucham dźwięku muzyki, która aktualnie gra w głośnikach. Znam ją, nawet bardzo dobrze. Ten utwór zawsze mnie rozluźniał. Czy to zbieg okoliczności, że leci on akurat teraz, kiedy dopada mnie podły nastrój? Z sekundy na sekundę rozluźniam się coraz bardziej. I znów zaczęłam głęboko myśleć nad tym, gdzie znalazłam się do tej pory, co osiągnęłam i co straciłam. Lista numer dwa nie miała końca, a ta pierwsza kończyła się przy zaledwie kilku punktach. Spokojny brzdęk gitary i cudowny głos Ed'a powoduje, że zaczynam myśleć coraz więcej. "The a team" się kończy w tym samym momencie, w którym parkuje samochód.
-Idealne wyczucie czasu.- komentuję pod nosem, a Justin rzuca mi krótkie spojrzenie, a następnie wysiada. Odpinam pas i również wychodzę z auta. Zamyka je i wrzuca klucze do kieszeni spodni.
-Gotowy na zmianę?- pytam, kiedy przepuszcza mnie w drzwiach. On jeszcze nie wie, że przyjechałam z nim tutaj też dla siebie. Witamy kobietę, która doskonale mnie zna. Od razu na jej twarzy wita wielki uśmiech i przytula mnie delikatnie. Widzę, jak bije się z samą sobą, by nie zadać mi jakiś pytań. Wzdycham poirytowana jej sztucznym zachowaniem i siadam na krześle. Justin zatrzymuje się i spogląda w moje odbicie.
-Sądziłeś, że kobieta przyjedzie ot tak z tobą do fryzjera i z tego nie skorzysta?- chichoczę i kiwam głową na miejsce obok. -Siadaj, a nie zabieraj czasu ludziom!- wołam entuzjastycznie, a zaskoczona Mia zakłada mi fartuszek. -No wykrztuś to w końcu z siebie, Mia.- proszę z uśmiechem na twarzy, a ona od razu robi się czerwona, udając że nie wie, o co chodzi.
-Ugh, Gomez, rozgryzłaś mnie. Po prostu chciałabym wiedzieć, jak się trzymasz.- wzrusza przepraszająco ramionami i rozpuszcza włosy.
-Jak widać, dobrze.- odpowiadam grzecznie i spoglądam w odbiciu na Justina, którym również się zajęto. -Barbaro, proszę. Zrób tak, żeby wciąż był seksowny, bo z tymi długimi wygląda jak bezdomny.- rzucam do kobiety za nim, a on tylko kiwa głową zrezygnowany. Nie mogę uwierzyć, jak pozytywnie zadziałała na mnie ta piosenka, ale słysząc stare hity w tym lokalu, nadal nie mogę przestać się uśmiechać. Przypominam sobie okres, w którym żyłam normalnie, bez nękających mnie fotoreporterów. Jestem stałym klientem w tym zakładzie. To te dwie kobiety najbardziej dbają o moje włosy. Wiedzą, co zrobić, by odzyskały swój naturalny blask i odżyły.
-Farbujemy i podcinamy?- pyta Mia, a ja potrząsam zgodnie głową i zamykam oczy, słuchając słów piosenki. Słyszę, jak Barbara również podśpiewuje tekst utworu. Zaczynam poruszać się lekko w rytm "Wannabe", a Justin obserwuje mnie jak jakąś wariatkę.
-No co?!- rzucam w końcu i zaczynam śpiewać głośno refren. Dobrze, że prócz nas nie ma nikogo w zakładzie. To ich plus, potrafią zadbać o look, a i tak nie mają zbyt wielu klientów. Mia i Barbara, które prowadzą razem ten biznes. Obie to stare panny, które lubią dobrą zabawę. Dostrzegam, że Justin również nakładaną ma farbę na włosy.
-Chryste, powiedz, że..
-Przywracam naturalny kolor, spokojnie Gomez!- śmieje się kobieta, a ja od razu opadam z ulgą na siedzenie.
-Chcesz, to zaproś swoich znajomych na domówkę.- odzywa się w końcu Justin, a ja przez chwilę się nad tym zastanawiam. Czemu by nie? Przynajmniej udowodnię im, że ruszyłam na przód! Proszę go o telefon i błyskawicznie loguję się na czacie. Wybieram grono osób, do których wysyłam tą samą wiadomość. Ignoruję napływ kolejnych, nowych do przeczytania i wylogowuję się szybko. Oddaję mu iphona z uśmiechem na twarzy i wprost nie mogę się doczekać aż zaczniemy imprezować.
Efekt końcowy jest niesamowity. Justin pozbył się naprawdę ohydnego koloru i wrócił do ciemniejszych. Jego grzywka nadal jest długa, ale seksownie opada mu na lewe oko i nie zasłania całej twarzy. Blond refleksy na końcach powodują, że włosy wyglądają na jeszcze zdrowsze, niż są! Wygląda naprawdę bosko.
-No, no!- cmokam z zadowolenia i lustruję dokładnie jego włosy. Sama po raz pierwszy od czasu farbowania spoglądam w lustro i jestem zaskoczona metamorfozą. Lekkie fale opadają mi tylko do ramion. Orientuję się, ile włosów mi ubyło i jestem w tak ogromnym szoku, że przez pierwszą chwilę mam łzy w oczach. Chyba jak każda, normalna kobieta żałuję swojej decyzji, ale chwilę potem dochodzę do wniosku, że wyglądam naprawdę dobrze.
-Wiem, zabijesz mnie, ale one naprawdę były zniszczone. Mamy doczepki w razie potrzeby. Przychodź kiedy trzeba, a je założymy.- pociera moje ramiona i uśmiecha się pocieszająco. Potrząsam głowę dając jej do zrozumienia, że jest dobrze, ale muszę przywyknąć do tak krótkich włosów i przytulam ją na pożegnanie. Dziękuję również Barbarze i już mam zamiar zapłacić, kiedy Bieber wyciąga dwieście dolarów i dziękuje za usługę. Delikatnie popycha mnie do wyjścia i przepuszcza w drzwiach.
-Chyba bardziej podoba mi się Selly w krótkich włosach.- mruczy, kiedy otwiera mi drzwi. Unoszę brwi do góry i wsiadam do środka.
-Napatrz się, bo niedługo to zmienię.- oznajmiam, kiedy odpala silnik. -Jedźmy na zakupy. Muszę kupić jakiś ciuch i do tego pasowałoby przygotować jakiś alkohol.- dodaję, a on zgadzając się, rusza do pobliskiej galerii.
Punktualnie o szóstej stoję gotowa przed lustrem. Goście już są, ale ja nie wychodzę, dopóki nie będę w stu procentach gotowa. Zaprosiłam Sean'a i myślę, że ponownie spędzimy ciekawą noc. DJ'a również nie zabrakło i nawet nie zdawałam sobie sprawy, jakie to mieszkanie jest wielkie, kiedy uprzątnie się parę rzeczy do innych pokoi. Salon idealnie nadawał się do tańczenia, a cała hołota piła w jadalni.
-Może pomóc?- słyszę głos Justina i odwracam się w jego stronę. Podchodzi powoli i staje tuż za mną. Chwyta za zasuwak idealnie dopasowanej czarnej sukienki i jedzie nim w górę. -Ślicznie pachniesz.
-Dziękuję.- mówię i mrużę lekko oczy, kusząc go w odbiciu. Justin pochyla się do przodu, by złożyć pocałunek na mojej szyi, ale ja w ostatniej chwili odwracam się na pięcie i słysząc znany hit, zaczynam poruszać się w jej rytmach.
-I love it!- krzyczę refren i wychodzę z pokoju, zostawiając go lekko zdezorientowanego. Myślałam, że przyszło parę osób, ale mieszkanie jest już prawie pełne. Zszokowana idę w stronę lodówki i wyjmuję z niej piwo. Otwieram je i śmiało ruszając się w rytmach muzyki, kieruję się na parkiet. Dostrzegam starą ekipę, za którą szczerze powiedziawszy się stęskniłam. Przyszedł nawet Zac! Podchodzę do niego od razu i mocno przytulam na powitanie. Potem znów trafiam w ramiona Robbiego, Briana i Ryana.
-Słabo wyglądasz.- komentuje Brian, a ja mierzę go wzrokiem.
-Nie z własnego życzenia.- dogryzam i upijam łyk piwa, rozglądając się po sali. Dostrzegam zmieszaną Taylor w towarzystwie Nathaniela i Davisa. Zderzenie ze starą rzeczywistością wcale nie jest tak łatwa, jak przypuszczałam, ale czas temu postawić czoła i zamknąć stary rozdział, by rozpocząć nowy. Teraz, albo nigdy Gomez! Pokaż, że ruszyłaś na przód!
Od autorki: Witam! Dziś taka niespodzianka: rozdział o wieeele dłuższy niż zazwyczaj. Taki prezent przed mikołajkowy :) Pamiętajcie, by relacjonować swoje emocje również na twitterze dopisując hasztag #EndOfTheRoadJBFF Wkrótce pojawi się nowy szablon dla bloga. Mam nadzieję, że ten, który zamówiłam teraz, będzie trafniejszy od tego, który mamy teraz, ponieważ on nijak ma się do nastroju, który tu panuje. Pamiętajcie o komentowaniu! Im więcej komentarzy, tym szybciej, a jak nie szybciej, to rozdział dłuższy, jak ten. Pozdrawiam, buziaki! ♥
#EndOfTheRoadJBFF
CZYTASZ=KOMENTUJESZ.
Booski *.* Niech już się Sel całuje z Bieberem 😂 Oby tylko ta domówka nie skończyła się źle xd
OdpowiedzUsuńJa chcę nowy rozdział jużżżżż! <3
OdpowiedzUsuńSel i Justina razem ! Ja chce ich razem └(^o^)┘(*¯︶¯*)
OdpowiedzUsuńNajlepszy!, supi prezent na mikołajki dziękuje laska ! :D
OdpowiedzUsuńsuper! ����
OdpowiedzUsuńHuhu, coś czuję, że ta domówka to będzie czyste szaleństwo. Życzę weny :-*
OdpowiedzUsuńSuper jak zawsze
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńGenialny !
OdpowiedzUsuńCudowny, tyle słów... Masz talent!
OdpowiedzUsuńpo prostu cudowny jak zawsze! nic dodać nic ująć XD
OdpowiedzUsuńSuper!!!
OdpowiedzUsuń