środa, 18 listopada 2015

Rozdział 15.


~***~
*rozdział nie sprawdzany, przepraszam za błędy*

-Nie powiem ci.- rzuca szybko, a ja marszczę brwi. -Te informacje cię zniszczą, szczególnie teraz.- mówi.
-Justin, niszczy mnie niewiedza. Chcę znać odpowiedź na te cholerne pytania, no!- wyrzucam z frustracją ręce w górę i sądzę, że to jakoś poskutkuje. Nic to jednak nie daje. Bieber tylko patrzy na mnie z troską. Dostrzegam jego błysk w oku. Rozważa moją opcje, doskonale to wiem. -Wiem, że to nie brzmi przekonująco, ale naprawdę pokładam w tobie dużą nadzieję. Wiem, że ty wiesz znacznie więcej ode mnie.- manipulacja? Tak to się nazywa? Biorę go na litość, może to brzmi lepiej. Bo który facet nie zlituje się nad cierpiącą i dobijająco wyglądającą dziewczyną? Każdemu mięknie serce, nie ma się co oszukiwać!
-Umówmy się tak.- rzuca w końcu poirytowany, a głos wewnątrz zaczyna piszczeć jak mała dziewczynka. Sukces, proszę państwa! -Codziennie odpowiem ci na jedno pytanie. Nie chcę, żebyś się załamała nerwowo po ogromnej dawce informacji. No i chcę jeszcze trochę się tobą nacieszyć, nim mnie znienawidzisz.- wzrusza ramionami, jakby mówił o pogodzie.
-Jak to znienawidzę?- pytam, zaskoczona końcem zdania.
-Właśnie wyczerpałaś jedno pytanie na dziś. Znienawidzisz mnie, bo ta sprawa dotyczy mnie i trafiłaś tam z mojego powodu.- urywa i zaczyna przeczesywać włosy do tyłu. Mrugam kilka razy w jego stronę i nie za dobrze wiem, co powiedzieć. Całe piekło, przez które przechodziłam było spowodowane jego interesami? Mam być wściekła właśnie teraz, bo nie zupełnie wiem, co robić!
-Oh...- urywam i cofam głowę do tyłu, lekko nią potrząsając. Nic nie rozumiem... -Znasz tego, który mnie..
-E,e,e!- kręci palcem z cwaniackim uśmiechem na twarzy. -Jedno pytanie na dzień.- mówi stanowczo i patrzy mi prosto w oczy. Przeplatam ręce na klatce piersiowej niczym naburmuszony dzieciak i wydymam usta. -Nie jest z tobą tak źle, jak media mówią.- dodaje radośnie, a ja przewracam oczami.
-Trzeba było się mną zainteresować..
-Nie wkurwiaj mnie... Przychodziłem codziennie.- przerwa mi, a jego brwi niemalże się spotykają w groźnej minie. To fakt. Już mi o tym wspominał. -Jak się czujesz?
-W tej chwili.. Oh... Sama nie wiem. Mam mętlik w głowie, ale zdecydowanie lepiej, niż kiedy siedzę w domu.- wzdycham i do głowy przychodzi szatański plan. A gdybym wyprowadziła się z domu? Kupiła własne mieszkanie, usamodzielniła się? Ileż można żyć na garnuszku rodziców? Za miesiąc mam urodziny, więc czemu by nie zażyczyć sobie kluczyka do nowego mieszkania? Zrobię wszystko, by uciec od tych idiotów. Ciągłe kontrolowanie mnie, czy wszystko w porządku i opieka niczym nad niemowlakiem doprowadza mnie do szału.
-Może chcesz zostać parę dni u mnie?- pyta Justin, a ja uśmiecham się. Czy on czyta mi w myślach?
-Marzę, aby uciec z domu, ale wiesz, jacy są moi rodzice teraz...- wzdycham i przypominam sobie sytuację ze szpitala. Z drugiej strony to jednak dobry pomysł. Odpocznę od tych ciągłych kontroli. Nie chcę chodzić do psychologa. Mam dość odpowiadania na jedno i to samo pytanie. -Zresztą, co mnie to obchodzi. Jebie mnie to.- wzruszam ramionami i wstaję na proste nogi. Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić. Po prostu wrócę do domu po swoje rzeczy i przyjadę tutaj.
-Wow, Gomez, lubię twój ostrzejszy język.- porusza brwiami, a ja chwytam kraniec poduszki i uderzam go nią.
-Oh, zamknij się.- wywracam oczami i wychodzę z mieszkania. Piszę SMS'a do Jenny o swoich planach, bo wiem, że ona jedyna nie będzie robiła z tego awantury i jeszcze stanie w mojej obronie. Teraz, cokolwiek by się nie działo, staje przede mną murem. Afera w mediach? Spokojnie, blondyna w momencie wszystkim pozamyka mordy.

~***~

-Selena, co ty robisz?- pyta mama, stojąc we framudze drzwi.
-Wynoszę się stąd na parę dni. Nie wiem, kiedy wrócę, ale po prostu dajcie mi odpocząć.- mówię, wrzucając ciuchy do torby.
-Będziesz tego żałować, dziecko. Wiesz, że nie jest z tobą..
-Co nie jest? Kobieto, rozejrzyj się! U mnie wszystko okej! Przez te pieprzone wizyty u psychiatry czuję się gorzej. Przechodzi mi za każdym razem, kiedy jestem jak najdalej od tego gówna. Muszę odpocząć, dajcie mi spokój na parę dni! Obiecuję, nic sobie nie zrobię.- wzdycham i wrzucam ostatnią parę stringów. Oczywiście mama to dostrzega i marszczy brwi.
-Gdzie ty się przenosisz?- pyta i widzę, jak jej ciśnienie wzrasta. Oho, zacznie się.
-Mamo! Musisz tutaj szybko przyjść!- słyszę głos Jenny i wiem, że robi to specjalnie. Kocham ją, bo mimo, że nie popiera tego pomysłu, to i tak mi na to pozwala. Zasuwam szybko torbę i wykorzystuję chwilę nieuwagi matki. Schodzę szybko na dół i zjeżdżam windą. Na parkingu za wieżowcem stoi już samochód Justina. Staram się, aby nikt mnie nie zobaczył. Wychodzę tylnym wyjściem i kiedy widzę pusty parking i ani jednej żywej duszy, oddycham z ulgą. Wsiadam do auta i niesamowicie podekscytowana zapinam pas. Tak się czują nastolatki, które igrają z życiem? W normalnych okolicznościach nie uszłoby mi to na sucho, ale nie będą się na mnie wściekać. W końcu jestem po przejściach, a oni nie mogą dokładać mi kolejnej dawki stresu. Uśmiecham się triumfalnie, zadowolona ze swoich działań i wtedy słyszę cichy chichot. Odwracam głowę w stronę szatyna, a on kręci głową we wszystkie strony.
-Jesteś tak podjarana, jakbym cię zabierał do Disneylandu.
-Wystarczy, że dajesz mi odpocząć, to wszystko.-mruczę i relaksuję się w zmysłowych nutach The Weeknd. Na ulicach Nowego Jorku panuje już mrok. Piosenka w tle, przystojny facet obok i relaks jaki odczuwam, powoduje, że czuję się jak w jakimś filmie. Zakochani uciekają przed rodziną dziewczyny do mieszkania chłopaka, gdzie potem uprawiają dziki seks w każdym pomieszczeniu... Chyba przez ten miesiąc stałam się erotomanką. Jak nie jestem zła, to znów głowę nachodzą jakieś fantazje erotyczne. Czy ze mną wszystko okej? Może jednak mama miała racje i potrzebuję psychiatry?
-Jesteśmy.- otwieram drzwi, biorę torbę, którą Bieber i tak szybko wyrywa mi z ręki.-Nie możesz się przemęczać.- mówi i uśmiecha się ciepło w moją stronę. Wzdycham i potakuje lekko głową.
Kiedy wchodzimy do mieszkania, w tle gra muzyka.
-Czy na każdym kroku musisz słuchać radia?- pytam i zdejmuję skórzaną kurtkę z pleców.
-Tak, to mnie relaksuje.- wzrusza ramionami i znika gdzieś za drzwiami. Świeci światło w pomieszczeniu, a następnie macha ręką, bym weszła za nim. Kiedy przekraczam próg pokoju, widzę kolejną sypialnie. Nie dostrzegłam jej wcześniej, albo o niej nie pamiętam...
-Stwierdziłem,że możesz nie czuć się komfortowo w mojej sypialni, więc przygotowałem Ci osobny pokój. To twoje cztery ściany. Zrób z nimi co chcesz.- wsadza ręce do kieszeni i uśmiecha się ciepło patrząc w przestrzeń.
-To miłe, ale nie musiałeś.
-Ale chciałem.- odpowiada szybko i rzuca mi krótkie spojrzenie. Odwraca się na pięcie i wychodzi, zostawiając mnie samą. Przygryzam wargę z podekscytowania i bacznie przyglądam się pomieszczeniu. Pokój jest ciemny- bordowe ściany, brązowa podłoga, orzechowe meble i ogromne łóżko, które od razu rzuca się w oczy. Podchodzę do niego, a następnie padam jak kłoda twarzą na mięciutką pościel. Mogę stąd nie wychodzić do końca życia. Pokój jest idealny. Zaglądam do szafy, która jest pusta, więc wypełniam ją swoimi ciuchami. Dobrze się składa, że w głębi szuflady miałam schowane oszczędności. Przydadzą się na teraz. Dołożę się do czynszu, kupię jedzenie i dam radę!

Dochodzi dziesiąta wieczorem. Turban mokrych włosów stoi na mojej głowie, a mi ani się nie myśli go zdejmować. Wspominałam, że mam własną łazienkę? Nie? To teraz to robię. Justin zadbał o to, by nie brakowało mi niczego. Nawet pokupował jedzenie, które uwielbiam. Szkoda tylko, że wciąż mało jem... Wychodzę na hall, a światła są pogaszone. Słyszę jedynie głośno grający telewizor. Justin ogląda mecz. Idę na palcach w stronę salonu i kiedy widzę go zrelaksowanego na kanapie, zatrzymuje się. Bieber trzyma w dłoni piwo, a drugą rękę zarzuconą ma na oparcie sofy. Wzrok wlepiony ma w migający obraz i nawet nie dostrzega mojej obecności. Pozwalam sobie na chwilę obserwacji: nic się nie zmienił. Może prócz zmęczonej twarzy...
-Nie śpisz?- słyszę nagle, a szklana butelka przylega do ust szatyna. Nie odkleił nawet na sekundę wzroku od kolorowego pudła. Zaciskam usta w cienką linię i bawię się stopą, nie wiedząc, co powiedzieć. W końcu ruszam w jego stronę i siadam kawałek dalej. -Jesteś głodna?- pyta, a ja tylko kiwam głową. Jasne, że nie jestem, o tej porze?!
-Kto gra?- pytam w końcu, próbując wkręcić się w trwającą akcję.
-Orlando City SC i New York City FC.- odpowiada i przysuwa w moją stronę miskę z popcornem. Nadal siedzi z ręką zarzuconą na oparcie sofy, a ja staram się uniknąć jego dotyku. Nie chcę poczuć jego bliskości, bo to może się źle skończyć, tym bardziej, że jestem rozstrojona nerwowo. A parę godzin temu uważałam, że jestem zdrowa...
Dobiega końcówka meczu, a Nowy Jork wbija ostatnią, zwycięską bramkę. W tle słyszymy, jak widownia szaleje, a my bez żadnego entuzjazmu oglądamy dalej.
-Liczyłam na Orlando...- wzydcham ciężko i chwytam jednego popcorna do ręki.
-Ja też. Chujowy mecz...- rzuca i chwyta pilota do ręki.
-Teraz ja!- wołam i wyrywam mu go z ręki. Siadam po turecku i włączam MTV. Leci mój ulubiony program, więc całą uwagę skupiam na nim.
Czuję palące spojrzenie szatyna, dlatego szczelniej naciągam rękaw bluzki na dłonie. Całe szczęście, że mam na sobie dresowe spodnie, bo naprawdę nie lubię pokazywać swojego ciała teraz. Jest całe w siniakach, zadrapaniach i w niektórych miejscach wygląda jak martwe. To na pewno nie wzbudzi w nikim pożądania. Raczej odrazę albo strach.
-Nie patrz tak na mnie.- wzdycham i odwracam głowę w jego stronę. -Proszę, nie rób tego...- dodaję. Z jego ust wylatuje ciche "przepraszam", a ja wracam do oglądania. W końcu zaczyna mnie to nudzić i po prostu chcę iść spać. Ruszam do swojego pokoju, zamykam cicho drzwi i wsuwam się pod kołdrę. Cieszę się, że mnie przyjął do siebie.

Deszcz stuka o parapet, a ja obserwuję, jak samotne krople wody spływają w dół, we własnej gonitwie. W mieszkaniu panuje idealna cisza, która powoduje u mnie wewnętrzny spokój. Coś, co pokochałam, odkąd mnie stamtąd wyciągnęli, to cisza. Wcześniej nie mogłam obejść się bez muzyki, a teraz? Mam jej dość.
Około jedenastej postanawiam zwlec się z łóżka. Wkładam na stopy puchowe skarpetki i znów mocno naciągam na siebie bluzkę. Każdy ciuch jest na mnie co najmniej rozmiar za duży, a w każdym wyglądam jak w worku. Chciałabym wrócić do swojego dawnego wyglądu, do normalnego życia- do imprez, alkoholu, zabawy. Mam dość życia pod kloszem.
Wchodzę do kuchni, gdzie również jest pusto. Zaglądam do lodówki i wyjmuję karton mleka. Potem przeszukuję resztę mebli w poszukiwaniu płatków na mleko. Kiedy je w końcu znajduję, wsypuję je do miski i zalewam zimnym mlekiem. Siadam przy wysepce kuchennej i bawiąc się łyżką, zaczynam jeść. Kiedy słyszę hałas, momentalnie podskakuję na miejscu i czuję, jak dopiero połknięte jedzenie wraca się do góry. Wstrzymuję oddech i wytężam słuch, by móc zidentyfikować intruza. Kiedy jednak widzę zaspanego Justina w samej bieliźnie, oddycham z ulgą. Mimo wszystko widok jest zadowalający. Idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha, kilka nowych tatuaży i roztrzepane włosy. Seksownie.
-Dzień dobry.- mruczy, przejeżdżając dłonią po twarzy.
-Hej.- mówię i bezczelnie wlepiam wzrok w jego sylwetkę. Justin dostrzega moje zainteresowanie i sam postanawia nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. Nagle oboje wybuchamy śmiechem, a chłopak znika za drzwiami do łazienki. Potem wraca i siada obok mnie, zabierając mi łyżkę i miseczkę.
-Ej! To moje!- krzyczę, robiąc naburmuszoną minę.
-Dobre.- mówi z pełną buzią i oddaje mi jedzenie z powrotem. Justin zaczyna krążyć po kuchni i cicho podśpiewuje jakąś piosenkę. Przygotowuje jajecznicę, a ja rozmyślam, czy poinformować go o planach na wieczór. W końcu się decyduję, a reakcja jest całkowicie inna, niż się spodziewałam.
-Nigdzie nie idziesz.- rzuca oschle i doprawia jajka.
-Nie będziesz mi rozkazywać.
-Opiekuję się tobą i tak, będę rozkazywać, shawty.- puszcza mi oczko, a ja unoszę brew, lekko zaskoczona jego postawą.
-Sado-maso?- chichoczę, a on w momencie sztywnieje i wolno odwraca się w moją stronę. -No co?- śmieję się jeszcze głośniej, widząc jego mimikę.
-Z tobą? Zawsze.- rzuca pod nosem, a ja i tak to słyszę. Chwytam ścierkę, która leży obok i rzucam nią w chłopaka. Skąd we mnie tyle energii i radości? A no tak! Nie muszę iść do psychiatry i nie jestem w domu. Żyć, nie umierać.
Chłopak siada obok mnie a ja przyglądam mu się, jak je. Bieber zaczyna się śmiać, kiedy dostrzega, jak długo go obserwuję.
-Idę na imprezę, Justin.- rzucam w końcu i kładę rękę na jego nagim udzie.
-Nie.- mówi ponownie z pełną buzią, a moja dłoń jedzie wyżej. Nagle łapie ją i odkłada na moje kolano. -Nie rób tego.- patrzy na mnie pociemniałymi oczami, a ja mrużę lekko oczy i uśmiecham się seksownie. I tak wiem, że to na niego działa. Wraca do jedzenia, a ja ponawiam moją metodę namawiania. Kiedy ręka zaczyna jechać wyżej i wyżej, on wstaje z miejsca i biorąc talerz, wychodzi. Zrobiłam coś nie tak? Oh, jebać to. I tak pójdę na tą imprezę.

Od autorki: Taki prezent dzień przed moimi urodzinami dla Was. Jak się podoba rozdział? Spodziewaliście się takiego zachowania po Selenie? Pewnie myśleliście, że jest załamana i ledwo radzi sobie z życiem, a tu proszę bardzo! Gomez jest naprawdę silna i nieraz Wam to pokaże! Komentujcie kochani, im więcej komentarzy, tym szybciej rozdział, pamiętajcie! No i głosujcie na blog miesiąca, link niżej. Wpadajcie też na wattpad! Do następnego, buziaki! ♥ 

#EndOfTheRoadJBFF

CZYTASZ=KOMENTUJESZ.  

16 komentarzy

  1. Boski i nie ma tu nic więcej do gadania;) czekam na next:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział . Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże uwielbiam to opowiadanie. Selena to taki badass trochę, ale podoba mi się to. Dobrze, że się nie załamała. Chociaż ona jedna, bo to jedno pytanie na dzień jakoś tak mi się nie podoba ;--; Taa, z natury jestem niecierpliwa.
    ps wszystkiego najlepszego jeszcze raz♥♥
    i zapraszam na nn >> http://make-me-heart-attack.blogspot.com/

    L xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże jaki świetny ^-^ Czekam nn ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Poprostu cudowny rodział ! Uwielbiam twoje ff

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny! Kiedy kolejny rozdział? ♡ ♡

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże ! przeczytałam właśnie wszystkie rozdziały od początku i jestem zakochana w twoim opowiadaniu !!!!! , czekam z niecierpliwością na następny rozdział !!! *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. CUDOWNY !!! CZEKAM NA NEXT

    OdpowiedzUsuń
  9. Udostępnię twoje opowiadanie wszędzie gdzie tylko mogę!, zasługujesz na to !.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chociaż trochę podoba Ci się to fanfic, skomentuj to nawet jednym słowem. To tylko parę sekund, a niesamowicie motywuje do dalszego pisania. ♥

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.