poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 2.



~***~

Kiedy wchodzę do mieszkania, Melanie od razu posyła nam przerażone spojrzenie. Kiwam tylko głową, dając jej jasno do zrozumienia, by się nie wtrącała i prowadzę Archibalda po schodach do swojego pokoju. Przejęta całą sytuacją mknę do łazienki i zabieram z niej apteczkę. Kucam przed szatynem i przejeżdżam wzrokiem po jego ranach. Rozcięta warga, zadrapania na szyi, lekki siniak na policzku i to tyle. Przynajmniej na razie. Nasączam wacik płynem i przykładam do ust. Ocieram szybko spływającą krew, obserwując reakcję Nate'a. Ten tylko patrzy na mnie z bólem w oczach, a moje wnętrzności zaczynają się nieprzyjemnie skręcać.
-Przepraszam za to, co ci się przytrafiło.- szepczę, drżącą ręką odgarniając kosmyk jego włosów z czoła. -To nie może się powtórzyć. Pójdę z tym na policję.- mówię i wrzucam waciki do kosza. Następnie naklejam plastry na miejsca większych ran i wzdycham, siadając obok niego.
-A potem cię znajdą i jeszcze zgwałcą. Oni są niepoczytalni.- mówi nagle całkowicie rozwścieczony. Zapewne, gdyby Justin był sam i mierzyłby się z Archibaldem, to ten drugi by wygrał.
-Nie przesadzaj. Damy radę.- śmieję się i przejeżdżam po jego szyi paznokciem. Zamyka oczy, czując przyjemne mrowienie, a chwilę potem otwiera je i spogląda na mnie.
-Co z nami będzie?- pyta, odwracając całe swoje ciało w moją stronę. Skrzywia się lekko z bólu i znów wierci mi dziurę w głowie. Wzruszam ramionami i przygryzam usta. Nie zapomniałam, co on zrobił. Tym bardziej, że przez tą sytuację doszło do... Spotkania z Justinem. Tego nie da się zapomnieć, szczególnie, kiedy on zjawia się ze swoimi buciorami w moim życiu.
-Dajmy sobie czas, okej?- oparta o jego ramię ręką, mierzwię włosy i uśmiecham się pokrzepiająco. Trwamy w ciszy. Nie mówimy nic, tylko patrzymy na siebie. Nagle Archibald zrywa się z miejsca i rusza w stronę drzwi. Ostatni raz odwraca się tuż przed nimi i macha mi ręką na pożegnanie. Robię to samo i kładę się na łóżku zmęczona przeżyciami z całego dnia. Nigdy w życiu nie miałam tak zwariowanej niedzieli! Ruszam po piżamę, rzucam telefon na biurko i idę wziąć prysznic. Po dziesięciu minutach zaczynam pakować zeszyty, z których się uczyłam i kładę się do łóżka. To był długi, męczący dzień...


~***~

Dzień w szkole zleciał mi bardzo szybko. Kolejne piątki do kolekcji i z wielką ulgą opuszczam mury szkoły. Wszyscy dziś plotkowali na mój temat. Ktoś podpatrzył scenę z parku, a potem puścił plotkę, że mój kochanek postanowił pobić aktualnego chłopaka. Tak mówią plotki, ale ani grama w tym prawdy. Justin nie jest moim kochankiem, a Archibald chłopakiem. Ten, kto puścił tą famę, musi mieć dość nudne życie towarzyskie, skoro skupia się na moim.
-Hej, Sel!- słyszę głos swojej przyjaciółki, której nie widziałam cały dzień. Jakim cudem? Przytulam ją na powitanie i odsuwam na odległość ramion. Uśmiech wkrada się na nasze twarze i chwytając się pod rękę idziemy w stronę Time Square na codzienną kawę. -Słyszałam te plotki.- mówi poważnie i wyjmuje telefon, by pokazać SMS'a od swojej koleżanki. Czytam jego treść i wywracam oczami.
-On nie jest moim kochankiem, litości. Czy my występujemy w "Seks w wielkim mieście" i mamy po 40 lat?- wzdycham poirytowana określeniami, jakimi obdarowują Nate'a i Justina. Tego drugiego mam głęboko w poważaniu, ale Archibald to co innego.
-Znam cię Gomez od dziecka i wiem, że nie lubisz się bawić chłopakami, ale... Seksowny Justin i uroczy Nathaniel, a do tego ty... Gorący trójk..
-Swift! Napaleńcu!- uderzam ją w ramię całkowicie zszokowana jej pomysłem. Wchodzimy do knajpki i zamawiamy latte, czekamy chwilę, aż przyniosą nam zamówienie i wychodzimy. Spacerujemy po głównej ulicy Manhattanu i plotkujemy, tak, jak mamy w zwyczaju w każdy poniedziałek. 
-Dobra, za godzinę mam korki z francuskiego. Spotkamy się później.- przytula mnie i łapie pierwszą taksówkę, która jedzie w naszą stronę. Chwilę potem znika mi z pola widzenia, a ja zaczynam kierować się w stronę biura swojej siostry. Ponoć ma dla mnie kilka nowych projektów, a wraz z zakończeniem tej szkoły chce ruszyć z czymś większym. Dla niej to zwykła zabawa, w której mogę się trochę zakręcić, a dla mnie? Kolejny obowiązek wpisywany na listę niekończących się rzeczy do zrobienia. Tak to jest, jak chce się iść na dobre studia, do tego dorabiać, mieć pasję i bogate życie towarzyskie. 
Wkraczam do ogromnego, szklanego budynku i witam się z personelem. Każdy posyła mi wesołe spojrzenie, a ja mknę do windy i w towarzystwie jakiś mężczyzn wjeżdżam na 13 piętro. Odnajduję pokój siostry i wcześniej pukając wchodzę do środka.
-Dobrze, że jesteś.- mówi i wstaje razem z jakimś gościem. Stoi tyłem do mnie. Jest ubrany na czarno- spodnie z krokiem opuszczone nisko na pośladkach, bluza i czapka z daszkiem. Przełykam ślinę bojąc się tego, co zobaczę. Przez myśl przebiega wiele myśli, ale jedna przejmuje główny ster. -Justin jest modelem i fotografem. Zaproponował nam współpracę.- uśmiecha się i w tym samym momencie szatyn odwraca się w moją stronę z cwaniackim uśmieszkiem wymalowanym na twarzy. Przełykam głośno ślinę i jedyne, na co mam w tej chwili ochotę, to pisk i ucieczka.
-Em... Jenny... Możemy pogadać na osobności?- wyszczerzam się sztucznie i trzepoczę rzęsami w stronę prześladowcy. Tak, on nim jest. Gdziekolwiek się nie ruszę od sobotniej nocy spotykam go cały czas.
-Jasne. Justin, zaraz wracam.- kiwa głową w stronę chłopaka i opuszcza ze mną pomieszczenie. Zatrzymujemy się na hallu, a ja nie chcąc przedłużać zaczynam.
-Nie chcę z nim pracować.- tupię butem i marszczę brwi, co bardzo dziwi blondynkę.
-Niby dlaczego?
-Nie i koniec.- wydymam usta i spuszczam wzrok w dół.
-Selena, ugh! W show biznesie nie liczą się czyjeś kaprysy. To praca. Nie pasuje ci to, to równie dobrze możesz zrezygnować z całego modelingu i może pójdziesz na lekarza?- krew buzuje w żyłach, a język aż rwie się do powiedzenia uszczypliwych komentarzy. Wzdycham, by opanować rosnący gniew i znów podnoszę głowę, by spojrzeć jej w twarz.
-Rozumiem, że jesteś moją menadżerką, ale to ja decyduję, z kim będę pracować, a z kim nie. Znam go i wiem jedno: na pewno nie będę przed nim pozować.- w tym samym momencie z biura Jenny wychodzi Justin i posyła mi rozbawione spojrzenie. -A ty co się palancie tak cieszysz?- syczę, a on wywraca oczami i znów wierci dziurę w mojej głowie.
-Przepraszam Jenny, ale muszę iść na kolejne spotkanie. Będziemy w kontakcie.- układa palce tworząc telefon, a potem wyciąga jeden z nich w jej stronę i odchodzi. Zaciskam usta w prostom linię i wodzę wzrokiem za szatynem. Pewny chód i lekko zgarbiona sylwetka powoduje, że przez żołądek przebiega dziwne uczucie. Ugh... Jest mi niedobrze, jak na niego patrzę.
-Dotarło? Wracam do domu.- odwracam się na pięcie i idę w stronę windy, nie myśląc o niczym innym, jak o tym, że nienawidzę swojej siostry za to, że próbowała mi to zrobić. Fakt faktem, nie wiedziała, że mam na pieńku z tym fagasem, ale kiedy jej mówię, że nie będę z nim współpracować, to widocznie mam powody. I w tej samej chwil staję już przed windą i czekam, aż wjedzie ona z powrotem na 13 piętro. Przeskakuję z nogi na nogę niecierpliwiąc się coraz bardziej. Kiedy jednak drzwi się otwierają, postanawiam poczekać na kolejną windę. Justin stoi i wpatruje się we mnie, robiąc specjalnie miejsce, abym stanęła obok. Cmokam z dezaprobatą i odwracam się plecami, próbując nie zrobić czegoś głupiego. Mówiłam już, że on mnie prześladuje?
-No chodź, chcę porozmawiać.- słyszę kroki za sobą, a następnie szarpnięcie za rękę. Wpadam do windy, a ona pospiesznie się zasuwa. Nim się orientuję, szatyn naciska guzik, który ją zatrzymuje między piętrami. Odwraca się w moją stronę i oblizuje usta.
-Czego chcesz?- mówię, opierając się plecami o chłodną ścianę pomieszczenia.
-Cóż... Ciężko o tobie zapomnieć, Gomez. Kiedy dowiedziałem się, co robisz, postanowiłem to wykorzystać.- wzrusza ramionami i zaczyna iść w moją stronę. Oddech przyspiesza, a ciało paraliżuje strach. Więc to nie prawda?
-Nie robisz zdjęć?- pytam, a on kręci głową. -Nie jesteś modelem?- znów to samo. -Więc kim ty jesteś?- bełkoczę, kiedy jest już kilka centymetrów przede mną. Opiera dłonie o rurki po obu moich stronach, przez co ja znów wciskam swoje ciało jeszcze bardziej w ścianę. Przełykam ślinę i odwracam głowę w drugą stronę, by zyskać trochę przestrzeni. Zaraz dostanę klaustrofobii.
-Kimś..- zaczyna przejeżdżając palcem od ucha w stronę dekoltu. -Przez kogo zwariujesz.- szepcze, a jego oddech łaskocze moją szyję. Zaciskam usta w cienką linię i kręcę głową z dezaprobatą.
-Masz za wysokie mniemania o sobie, człowieku.- kładę dłonie na jego klatce piersiowej i odpycham od siebie. Omijam go i wciskam guzik, który uruchamia windę na nowo. Czując rosnącą adrenalinę odliczam sekundy, aż będziemy na dole. Czuję dłoń, która jeździ od stanika w dół kręgosłupa, aż znajduje się na pośladku. Ściska go, a z ust wylatuje stłumiony głos.
-O tak... Tak właśnie jęczałaś w sobotnią noc. Musimy to powtórzyć.- wzdycha, a ja uderzam go w rękę i naprawdę chcę już stąd wyjść. Przeskakuję z nogi na nogę, a on staje obok. Lustruje mnie od góry do dołu, a ja wyskakuję jak oparzona, kiedy tylko drzwi się otwierają. Mknę w stronę wyjścia i rozglądam się za jakąś taksówką. Macham rękami, ale żadna się nie zatrzymuje. Czy jak na złość musi być teraz taki ruch?!
-Może cię podwieźć?- pyta nagle, zatrzymując się obok mnie.
-Jak Boga kocham, jeśli nie dasz mi spokoju, to cię zamorduję.- warczę i zaciskam dłonie w pięść. Odwracam się w jego stronę i podnosząc rękę pokazuję mu, że jestem gotowa na walkę.
-Oh, dobrze shawty. Zacznijmy od nowa.- chrząka i prostuje się, poprawiając bluzę. -Więc jestem Justin, a ty?- wyciąga rękę, a ja patrzę na niego jak na idiotkę. Mrugam kilka razy, a potem rzucam krótkie "palant" i odwracam się w stronę ulicy. Znów próbuję złapać taksówkę, ale każda przejeżdża obok. Tylko niektórzy pokazują mi, że nie mają miejsca, by mnie zabrać. -Dobrze, chciałem być grzeczny. Skończyło się.- słyszę klaśnięcie w dłonie i nagle przerzuca mnie przez ramię. Zaczynam piszczeć i rzucać się na wszystkie strony, ale on nie reaguje. Nawet przechodni nie zwracają na nas uwagi. Nie przejmują się tym, że krzyczę i błagam o odstawienie na ziemię. Co z tymi ludźmi jest nie tak!? Słyszę otwierające się drzwi i próbuję wykorzystać moment, by uciec, ale on wsiada do auta razem ze mną, tylko wcześniej bierze mnie na ręce. Sadza sobie mnie na kolanach i przerzuca na miejsce pasażera. Błyskawicznie blokuje drzwi i uruchamia silnik.
-Co jest z tobą nie tak, huh!?- wrzeszczę, a on nie odpowiada, tylko włącza się do ruchu i koncentruje na prowadzeniu. -Pytam się!!!
-Gdzie jechać?-  ignoruje mnie, a ja piorunuję go wzrokiem.
-Wysadź mnie.- rzucam, a on pochyla się nad kierownicą i patrzy na niebo.
-Zaraz będzie padać.
-Wysadź mnie.- ton głosu jest tak ostry, że gdyby był nożem, zapewne rozcięłabym już niejednego palca.
-Mam cię przeszukać?- wzdycha poirytowany, a ja prostuję się, jakby ktoś przyłożył mi ostrze do gardła. -Nie? Więc kulturalnie powiedz, gdzie mieszkasz.
-Nie, bo ty mnie będziesz nękać. Już to robisz.- mówię wolno i patrzę na profil chłopaka.
-Oh nie bądź uparta. Nie będę cię prześladować. Gdzie mieszkasz?!- tym razem to on brzmi na wściekłego, a ja już mam tego naprawdę dość.
-A dasz mi spokój?- pytam z nadzieją w głosie, a on prycha pod nosem. -Proszę?
-Pomyślimy, co da się zrobić.- mówi i przez chwilę nawiązujemy kontakt wzrokowy. -To jak będzie?
-Uh... Brodway, przy skrzyżowaniu z 38 ulicą.- i wreszcie panuje cisza. Mimo, że jadę z prześladowcą w aucie i tak cieszę się, że lada moment będę w domu. Kiedy zatrzymuje się przed jednym z wieżowców, chwytam za klamkę, która dalej jest zamknięta. Co, jeśli przez cały czas jechałam z psychopatą, który w tej chwili mnie uprowadzi i będzie żądał okupu od moich bliskich? Gomez, ty pustaku, od dziecka ci powtarzano, by nie wsiadać do samochodu obcych ludzi! krzyczy podświadomość, a ja zaczynam z nią wewnętrzną kłótnię. Przecież nie wsiadłam z własnej woli do tego drogiego, swoją drogą, auta. Zostałam tu wrzucona i zamknięta. Nie miałam wyboru!
-Możesz otworzyć te cholerne drzwi?- bełkoczę ciągle ciągnąć za klamkę. W odpowiedzi słyszę cichy chichot i dźwięk otwieranych drzwi. Dziękuję w duchu Bogu, że jednak nie jest pedofilem i wyskakuję z samochodu, nie mając co do tego pewności. Bez pożegnania mknę do środka i kiedy jestem sama w windzie, oddycham z ulgą. Przypominając sobie profil chłopaka mogę stwierdzi, że jest naprawdę przystojny i nie dziwię się, że Jenny uwierzyła w tą bajkę o modelowaniu. Z takim wyglądem byłby mężczyzną z okładek co drugich pism. Co ty wygadujesz, Selena?!


Od autorki: I witam Was z nowym rozdziałem. Będę się starać, by one były tak długie, jak ten, ale nie obiecuję. Liczę na Wasze komentarze. Im ich więcej, tym dłuższe rozdziały i szybciej się pojawią, pamiętajcie. :) Odpowiadajcie w ankiecie. Zapraszam na Wattpad. Do następnego, Wasza Claudia. ♥

czytasz=komentujesz

14 komentarzy

  1. Rozdział boski! Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko, co ten Bieber wyczynia? Hahaha tak trochę przypomniało mi się 3 metry nad niebem, jak Hache porywa Babi i wrzuca ją do basenu.. No, szkoda, że nie było wątku o klepaniu po pośladkach w tym momencie... Za to rekompensata- winda. No ja ewidentnie widzę, że coś między nimi iskrzy i dam głowę, że w końcu ze sobą będą, a Selena i tak się zgodzi na te sesje zdjęciowe noo! hahahah do nn! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudooowne, z niecierpliwością czekam na następny i weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo mi się podoba <3 Oby tak dalej ! Będę wpadać częściej :) Zapraszam do siebie: http://anotherstrorycaroline.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. więcej Biebera i Gomez razem! niech się mu tak nie opiera, taka z niej cnotka niewydymka? :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  7. No, zainteresowałam się twoim blogiem :) czekam na kolejne rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział! Biedna Selenka... trochę się poplątała, a to wszystko przez Justina. Jeszcze chyba nie wie, co ją czeka :D
    Czekam na nn :*
    I zapraszam do siebie:)

    L x

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny <33 Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudny *-* Jeju już mi się podoba fabuła tego ff :D Czekam już na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże to jest świetne 😍💖

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział pojawi się w poniedziałek, najpóźniej we wtorek (17.08/18.08) xoxo Claudia ♥

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chociaż trochę podoba Ci się to fanfic, skomentuj to nawet jednym słowem. To tylko parę sekund, a niesamowicie motywuje do dalszego pisania. ♥

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.