~***~
-Oh, Sel! Wróciłaś.- słyszę Jenne i od razu wywracam oczami. Która godzina, że ona jest jeszcze w mieszkaniu. Odwracam się i naklejam na twarz specjalny, sztuczny uśmiech.
-Heej, Jenna.
-Spałaś u Taylor?- pyta, odprowadzając mnie do swojego pokoju.
-Yhm.- potakuję i zatrzaskuję przed jej nosem drzwi. Naprawdę nie mam ochoty wchodzić z nią w jakąś dyskusję na temat tego, że mogłam zadzwonić, a ona by się nie martwiła. Cóż, przepraszam siostrzyczko, że wczoraj nawaliłam się tak bardzo, że nie wiem, jakim cudem trafiłam do łóżka z jakimś chłopakiem o imieniu Justin.
Rzucam telefon na komodę, wcześniej wybierając numer przyjaciółki i czekam, aż odbierze. W między czasie zrzucam z siebie brudne ubrania i zostawiam je na środku pokoju. Kiedy przyjaciółka odbiera, chwytam telefon i przykładam go do ucha, kierując się do swojej łazienki.
-Hej, Tay! Mam problem...- szepczę do słuchawki i puszczam wodę do wanny. -Kup tabletki dzień po i przyjdź do mnie jak najszybciej.- dodaję, a w słuchawce dostaję zszokowane westchnięcie. -Opowiem ci wszystko, nic się nie martw. Całuski.- rozłączam się i wlewam do wody różne olejki. Chcę zmyć z siebie brud ostatniej nocy. W końcu zanurzam się w gorącej wodzie i zamykam oczy. Kładę dłonie na powierzchni tafli i lekko nimi po niej jeżdżę. Szybko jednak biorę płyn i wmasowuję go w ciało. Myję włosy i po dwudziestu minutach jestem gotowa. Owinięta milutkim szlafrokiem i z ręcznikiem na głowie wychodzę do pokoju, gdzie siedzi już moja przyjaciółka.
-Co się stało?- pyta wystraszona i podaje mi paczkę tabletek. Przepraszam ją na sekundkę i idę je zażyć, póki nie jest za późno. Wracam i siadam na łóżku, na przeciwko niej. Opowiadam o zeszłej nocy. O tym, jak Nate przyszedł do mnie i powiedział, że całował się z koleżanką z klasy, lecz mimo wszystko mnie kocha i chce, abym mu wybaczyła. Jak z tego wszystkiego poszłam do klubu i przez alkohol trafiłam do mieszkania całkiem przystojnego faceta.
-Spałaś z nim?!- prawie piszczy, a ja piorunuję ją wzrokiem i kładę palec wskazujący na ustach. -Żartujesz sobie? Boże! Przystojny chociaż?- jej niebieskie tęczówki momentalnie zaczynają błyszczeć w świetle słońca. Kiwam głową i od razu spuszczam wzrok w dół. Czuję, że policzka momentalnie robią się czerwone. Nie, to nie z zawstydzenia, tylko z upokorzenia. Nie wiem, co byłoby gorsze: przespanie się z brzydkim chłopakiem, którego nigdy więcej nie spotkam, czy ON?
-Masz jego numer?- pyta tym razem z nadzieją, a ja od razu podnoszę wzrok na nią. Na twarzy maluje się grymas w stylu "Poważnie Swift? Poważnie?", a ona tylko się śmieje i wywraca oczami. -No co? Skoro był przystojny, to czemu by nie?- kontynuuje, a ja chwytam za miśka, który leży obok mnie i rzucam nim w jej stronę. Ta chichocze i zakrywa się rękami.
-Jest skończonym dupkiem. Wykorzystał mnie, ej!
-Ale nie widzę, żebyś była załamana, więc chyba ci się podobało...- mruży oczy, bacznie mnie obserwując.
-Oh, błagam! Nawet tego nie pamiętam.- mówię oburzona i podchodzę do szafy. Wybieram elegancką, czarną marynarkę, białą bluzeczkę oraz pasujące do narzutki spodnie. -Idziemy na lunch.- wzdycham, a Tay unosi brew.
-Jest dopiero dziesiąta...- spogląda na wyświetlacz swojego telefonu i znów śle mi rozbawione spojrzenie. -Ładnie, nawet straciłaś przy nim rachubę czasu!- komentuje, a ja cmokam zdenerwowana i ruszam się ubrać.
~***~
Wychodzimy z lunchu i zatrzymujemy się przed restauracją. Rozglądamy się wokół i zastanawiamy, gdzie iść teraz.
-Jenna wspominała coś, że ma twoją kasę za ostatnią sesję.- mówi Taylor i patrzy mi w oczy, dając do zrozumienia, że chce iść ze mną na zakupy.
-Dostałam kieszonkowe od rodziców, więc nawet bez tej wypłaty mogę iść na zakupy.- chichoczę i łapiąc ją pod ramię kieruję Piątą Aleją w stronę naszych ulubionych sklepów. Mama jest pisarką. Zarabia naprawdę dużo na swoich książkach. Nie dziwię się, są bardzo dobre. Tata zaś jest przedsiębiorcą, właściciel sieci hoteli Gomez. Niegdyś pracował dla Hiltonów- prekursorów hotelarstwa, ale kiedy zasmakował takiej pracy, chciał zrobić coś swojego i tak: on jest bogatym hotelarzem, mama pisarką, Jenna menadżerem, a ja? No właśnie. Więc, żeby każdy wiedział- robię wszystkiego po trochu. Podczas wakacji wyjeżdżam z ojcem w podróż po hotelach, gdzie zajmuję się marketingiem i atrakcjami dla turystów, a podczas roku jestem modelką, która pozuje do różnych magazynów. No i oczywiście się uczę. Nie, żebym była jakimś prymusem, ale uczęszczam normalnie do High School, jak każdy w moim wieku.
Pochodziłyśmy po sklepach i kupiłam sobie torebkę od Coco Chanel i zegarek z Gino Rossi. Dziękując Tay za wspólnie spędzone popołudnie wysiadam z taksówki i wchodzę do wieżowca. Ruszam do windy i wbijam numer apartamentowca, który mieści się na samej górze. Po paru chwilach już witam w "skromnych progach" urządzonych przez grupę architektów i projektantów wnętrz. Ruszam w stronę ogromnych schodów mieszczących się po lewej i prawej stronie pomieszczenia i idę do swojej sypialni. Rzucam torby z zakupami w kąt, tuż obok białej komody i padam na łóżko, całkowicie zmęczona. Słyszę, jak gosposia puka cicho w drzwi, więc unoszę głowę do góry i patrząc w ich stronę, krzyczę "proszę". Starsza pani wychyla głowę informując mnie o gościu. Wzdycham głośno i padam znów na materac. Pragnę tylko chwili wytchnienia, czy to tak dużo? Po wczorajszym dniu należy mi się relaksująca kąpiel i maraton jakiegoś serialu.
Ostatecznie schodzę z łóżka, chwytam gumkę do włosów, pochylam głowę do przodu i obwiązując je pospiesznie wychodzę z pokoju. Poprawiam i schodzę po schodach. Zaraz przy stoliku z kwiatami stoi Nate. Przełykam ślinę, bo czuję, że w gardle rośnie coraz większa gula. Staję na ostatnim stopniu i patrzę na niego.
-Hej..- mówi cicho i zaczyna iść w moją stronę. -Możemy porozmawiać?- kontynuuje, a ja kieruję nas w stronę salonu. Siadam na fotelu, bo wiem, że dzięki temu zachowam odpowiednią odległość i przyglądam się szatynowi. Zajmuje miejsce, które jest najbliżej mnie i wlepia swoje niebieskie oczy w moje. Wzdycham i gestem dłoni pokazuję, aby tego nie robił.
-Czego chcesz?- mówię ochrypłym głosem i odchrząkam, by brzmieć na pewniejszą siebie.
-Wiem, że w tej chwili masz mnie pewnie za dupka. Rozumiem to. Masz do tego prawo, postąpiłem jak palant robiąc to z Jessicą. I nie będę się bronić. Chcę tylko..- przerywa i chwyta moją dłoń. Niepewnie unosi do góry i przykłada ją niemalże do ust. -Chcę tylko, byś wiedziała, że to ciebie kocham. I ten pocałunek nic nie znaczył.- mówiąc to ciągle patrzy mi się w oczy. Oddycham coraz szybciej i staram zachować trzeźwy umysł. Nate doskonale wie, jak na mnie działa i co zrobić, żebym od razu mu uległa. Wyrywam więc dłoń i kładę ją na oparciu. Unoszę brew i nadal bacznie go obserwuję. -Daj nam ostatnią szansę, proszę.- szepta błagalnie i nadal nie odrywa ode mnie wzroku.
-Przepraszam Nate, ale... Muszę to przemyśleć. Pokaż mi, że to nie Jessica włada twoim sercem, tylko ja.- wzruszam ramionami, jakbym mówiła o pogodzie. Naprawdę go kocham, ale nie mogę tak łatwo odpuścić, bo potem może to wykorzystać
-Więc... Co robisz wieczorem?- pyta, a na twarzy momentalnie wita seksowny uśmiech. Przygryzam wargę i uśmiecham się. -Przyjadę.- dodaje, kiedy wstaje. Również zrywam się na proste nogi i odprowadzam go do windy. Nie mogę jednak zapomnieć co przez niego wczoraj zrobiłam. Gomez, zapomnij o tym. To był przeloty seks. Teraz idź do lekarza i sprawdź czy nie nabawiłaś się jakiejś choroby, a potem ruszaj dalej! krzyczy mózg, a ja mam ochotę uderzyć się w twarz za to wszystko. No, ale ma rację. To tylko przelotny seks. Szkoda tylko, że nie mogę zapomnieć o Justinie i sposobie, w jaki na mnie patrzył. Nie, Gomez. Nie zaczynaj! karci mnie i w tej samej chwili otwiera się winda. Justin nie jest ważny. Ten chłopak, który przede mną teraz stoi jest tym, kim teraz będzie się zajmować mój kochany mózg.
-To do wieczora.- mruczy i całuje mnie w czoło, a ja posyłam mu po raz ostatni uśmiech i drzwi windy się zasuwają. Informuje o planach na resztę dnia Melanie, która tylko grzecznie potakuje i wraca do swoich obowiązków. Ja zaś mknę na górę i siadam w garderobie na puszystym, białym dywanie. Przejeżdżam wzrokiem po każdym wieszaku i wybieram w końcu czarną, zwiewną sukienkę od Versace, którą dostałam w prezencie za współpracę. Dobieram tego samego koloru szpilki i mknę do łazienki. W między czasie dostaję wiadomość.
OD: Nate
GODZ: 05:43
Będę o 6.30. Już się nie mogę doczekać.
Przełykam ślinę i powtarzam w głowie, że pocałował inną, mimo że był ze mną. Potem przez niego trafiłam do łóżka z obcym... Nie zaczynaj, Gomez. słyszę głos w głowie i ignorując to, wchodzę pod prysznic. Po 20 minutach wychodzę i zaczynam robić makijaż. Musnęłam usta czerwoną szminką, nałożyłam na powieki ciemny cień i podkreśliłam je eyelinerem. Na końcu zatuszowałam rzęsy i zaczęłam suszyć włosy, po czym zostawiłam je w lekkich falach. Zostało mi pięć minut, więc pakuję najpotrzebniejsze rzeczy do torebki i słyszę głos Melanie. Mój żołądek się skręca i wiem, że od teraz muszę uważać na wszystko, co robię.
Schodzę na dół, gdzie z bukietem czerwonych róż czeka już chłopak z niedługimi włosami. Grzywka opada mu na czoło i zaczesana jest na bok, a niebieskie oczy błyszczą w świetle lamp. Idealny garnitur opina się na sylwetce Nata i uwydatnia jego umięśnione ciało. Przełykam ślinę czując suchość w ustach i schodzę na dół. Witam go całusem w policzek i odbieram prezent, który mi daje. Przekazuję go gosposi, która znika w kuchni. Wtedy wchodzimy do windy i spoglądamy na odbicia.
-Wyglądasz niesamowicie.- uśmiecha się i lustruje mnie od góry do dołu.
-Dziękuję. Ty też niczego sobie.- czuję, że na twarz wkrada się rumieniec. -Gdzie jedziemy?
-Niespodzianka.- czuję, jak jego dłoń spoczywa na dolnej partii pleców, przez co czuję się jeszcze bardziej skrępowana niż wcześniej. Miejsce, w którym mnie dotyka piecze i swędzi. Na dodatek złego mam ochotę się na niego rzucić i pokazać każdemu, że Nate jest mój i tylko mój i na pewno nie mam zamiaru się nim dzielić. Zamiast tego jednak panuję nad sytuacją i wsiadam do limuzyny. Szatyn zajmuje miejsce obok i zaczynamy dyskutować o tym, co robiliśmy od wczoraj.
-Cóż.. Byłam na imprezie.- skracam i wymuszam na sobie uśmiech. Nie chcę, aby czegokolwiek się domyślił. Oficjalnie może ze sobą wtedy nie zerwaliśmy, ale.. Byliśmy skłóceni. Oj Gomez, Gomez. Znowu do niego wracasz! Justin nie daje ci spokoju. uśmiecha się chytrze pewna pani w mojej głowie, która wygląda jak ja, ale jest bardziej denerwująca, tak sądzę.
~***~
Wieczór mija dość spokojnie. Zjedliśmy kolację, a teraz spacerujemy po Central Parku. Nate opowiada mi, jak jego ciotka ostatnio wpadła na tort podczas ślubu i wprost nie mogę się powstrzymać od śmiechu. Kiedy pyta mnie o podobną historię, słyszę czyjś gwizd i śmiech. Nie zwalniam, a idę dalej. Jest ciemno, a po parku kręcą się różne typy. Obejmuję mocniej ramię Archibalda i dotrzymuję mu kroku. Słyszę jednak, że grupka idąca za nami również przyspiesza.
-Selena, nie pamiętasz mnie?- i wtedy mnie olśniewa. Błagam, Boże, aby to nie był on. Tylko nie on.
-Wszystko okej? Znasz go?- szepta Nate i wlepia we mnie swój badawczy wzrok. Wolno odwracam głowę do tyłu i widzę chłopaka ubranego na czarno z czapką z daszkiem, tatuażami, złotym zegarkiem i perfidnym uśmiechem na twarzy.
-Chodźmy stąd Nate.- rzucam szybko i chcę iść dalej.
-Oh, to ten dupek, który przelizał się z inną, kiedy był z tobą?- mówi i teraz stoi już obok mnie. -Sądzę, że koledzy powinni mu wyjaśnić parę spraw.- chwyta mnie za nadgarstek i odciąga od szatyna. Wokół Archibalda zbiera się grupka i zaczynają go popychać i bić. Krzyczę, starając się wyszarpać z uścisku, ale nie daję rady. Olśniewa mnie, więc odwracam się w jego stronę i z całej siły kopię w złączenie ud. Ten pochyla się do przodu i chwyta za bolące miejsce. Wykorzystując okazję przedzieram się przez tłum i odpycham jakiegoś kolesia na bok.
-Jesteście porąbani! Dzwonię na policję!- wołam i pomagam wstać krwawiącemu szatynowi.
-Nie radziłbym.- słyszę ochrypły głos i widzę, że Justin już pozbierał się z ziemi. Przełykam ślinę i mam ochotę piszczeć i zwiewać gdzie pieprz rośnie. -Nie powinnaś zadawać się z takim, jak on.- prycha i oblizuje szybko usta, patrząc na mnie. Marszczę brwi i oburzona biorę Nata pod ramię. Zaczynamy iść w ciszy dalej, aż wsiadamy do limuzyny. Kierowcę proszę o zawiezienie nas do mnie i od razu przyglądam się kilku siniakom, krwawiącej wardze i zadrapaniach.
-Co to kurwa było?!- woła w końcu i opuszkiem palca ociera krew. -Znasz ich?
-Niestety jednego wczoraj poznałam.
-Opowiadałaś mu o nas?!- jego zdziwienie miesza się ze zdenerwowaniem. W sumie nie powinien oberwać, nawet za to, co zrobił.
-Byłam pijana, Nate. Nie rozmawiajmy o tym. Proszę...- wzdycham i odgarniam jego włosy z czoła, by widzieć każdą ranę... Pieprzony palant! Co on sobie wyobraża!?
Od autorki: Hejka! Cóż, pierwszy rozdział za nami i mam nadzieję, że Wam się spodobało. Liczę na Wasze komentarze, a jeśli gdzieś pojawiają się jakieś małe błędy, to przepraszam, ale rozdział jest tak długi, że naprawdę nie mam siły go czytać! Pojawiła się również wersja WATTPAD tego opowiadania, więc mam nadzieję, że będziecie na niego wpadać. Co sądzicie o Archibaldzie? Jeśli ktoś ogląda\oglądał Plotkarę, to na pewno już zajarzył, że jest to ten NATE, który występuje w serialu. Aktualizowana została zakładka z bohaterami. Pojawią się tam ważne osoby w blogu, które będą tutaj często. Dlatego zachęcam do zapoznania się z nią. :) Okej, tyle ode mnie. Czytajcie i komentujcie. Do następnego, xoxo Claudia.